W Londynie ukraiński przywódca Wołodymyr Zełenski w towarzystwie premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera, kanclerza Niemiec Friedricha Merza i prezydenta Francji Emmanuela Macrona omawiał treść porozumień pokojowych, które niebawem mają trafić na biurko Donalda Trumpa. Nie podlega dyskusji to, że Polska swoją pomocą i dotychczasowym zaangażowaniem we wsparcie Ukrainy zasłużyła na obecność przy rozmowach pokojowych. Tylko czy w ogóle wnioskowaliśmy o miejsce przy stole? Czy jednak rząd Donalda Tuska po zestawieniu wszystkich możliwych zysków, strat i ryzyk doszedł do wniosku, że bierny udział w procesie pokojowym będzie najbezpieczniejszą formą zaangażowania?
Polska nie siedzi przy stole rozmów pokojowych w sprawie Ukrainy. Nie chcemy wchodzić w konflikt z USA?
Uczestnicząc w takich rozmowach, z których prawdopodobnie i tak niewiele wyniknie, Polska musiałaby uczestniczyć w wykreślaniu lub modyfikowaniu postulatów, na obecności których w przyszłych porozumieniach pokojowych Amerykanom zależy szczególnie. Chodzi np. o podział i sposób wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów (300 mld dol.), na los których i tak w praktyce nie mamy wielkiego wpływu. A z pewnością lista tematów (głównie finansowych) wywołujących różnicę zdań w rozmowach Europejczyków z Amerykanami będzie dłuższa.
Czytaj więcej
Rosjanom udały się dwie rzeczy: wywiad i propaganda. Gospodarz Kremla starannie to wykorzystuje p...
Czy stając otwarcie w kontrze do Donalda Trumpa w tych (i być może wielu innych) sprawach, nie osłabimy naszego bezpieczeństwa i nie postawimy pod znakiem zapytania militarnej obecności USA w Polsce? Warszawa nie może nie brać tego pod uwagę.