Michał Szułdrzyński: Dlaczego Marcin Mastalerek wrzuca swoje nazwisko na giełdę nazwisk w wyścigu prezydenckim?

Deklaracja Marcina Mastalerka to sygnał, że część prawicy uważa, że jest w stanie powalczyć o wygraną w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Gawryluk? Bocheński? Mastalerek? Kto ma szanse pokonać kandydata koalicji 15 października?

Publikacja: 03.06.2024 15:44

Marcin Mastalerek

Marcin Mastalerek

Foto: PAP/Leszek Szymański

W poniedziałek rano szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek zdradził w rozmowie z TVN 24, że jest namawiany do startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Choć przyznał, że byłby gotowy podjąć się tego wyznania, uznał, że na razie nie będzie więcej spekulował na ten temat. – Przede wszystkim dziś jest końcówka kampanii do europarlamentu. Decyzje w sprawie kandydowania w wyborach prezydenckich trzeba podejmować między listopadem i lutym. I wtedy trzeba będzie o tym rozmawiać – powiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim.

Dlaczego Andrzej Duda i jego otoczenie próbowali kusić Donalda Tuska startem w wyborach 2025?

Czy prezydencki minister, złośliwie nazywany przez krytyków wiceprezydentem, niniejszym składa akces do udziału w wyborach 2025 roku? By odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się kalkulacjom, jakie pojawiają się po prawej stronie sceny politycznej. Przez ostatnie tygodnie można było obserwować proces, który nazwać by można kuszeniem Donalda Tuska do startu w przyszłorocznych wyborach. Dlatego Andrzej Duda i jego współpracownicy kilka razy zarzucili mu, że… tchórzy przed prawicą. Prawica chce przekonać, że Donald Tusk miał możliwość w 2020 roku stanięcia w szranki z Andrzejem Dudą, ale obawiał się przegranej.

Czy to prawda? Nie, nie chodzi zupełnie o prawdziwość tej tezy, lecz o jej moc perswazyjną: jeśli nie jest prawdą, że stchórzył w 2020, to niech zmierzy się z kandydatem prawicy w 2025 roku. W ten sposób część prawicy, na czele z samym Dudą, chce wciągnąć Tuska w pułapkę, licząc, że premier, który już wcześniej przez siedem lat sprawował urząd prezesa Rady Ministrów, który w dodatku teraz po półtora roku urzędowania będzie miał tak duży elektorat negatywny, przegra z reprezentantem wystawionym przez obóz prawicowy.

Czytaj więcej

Beata Szydło o Marcinie Mastalerku. „Niech sobie sam radzi ze swoimi emocjami”

Ale ten pomysł chyba nie zadziałał (choć sam Mastalerek używał hashtagu #cykor2025 tuż przed Bożym Ciałem). Sam Tusk w wywiadzie dla TVP Info zaprzeczył, że zamierza w przyszłym roku kandydować. Oczywiście dla prawicy deklaracja Tuska nie jest żadną świętością, ale znacznie utrudnia wmawianie jemu samemu, jak i opinii publicznej, że to on będzie reprezentował obóz liberalny w przyszłym roku.

Dlaczego decyzja Rafała Trzaskowskiego o ściąganiu krzyży w urzędach dała nową nadzieję prawej stronie?

Ale tu pojawiło się wydarzenie, które sprawiło, że na prawicy zaczęły się pojawiać zupełnie nowe kalkulacje. Po 15 października szanse kandydata obozu prawicy w wyborach 2025 roku wydawały się zerowe. Koalicja otrzymała łącznie ponad 11 milionów głosów, zaś obóz prawicowy (PiS plus Konfederacja) nieco ponad 9 milionów. Niemniej wybory samorządowe, szczególnie na poziomie sejmikowym, pokazały, że pogłoski o śmierci PiS są przedwczesne. Również sondaże pokazują, że PiS wcale tak szybko w nich nie spada, jak wszyscy mogli się spodziewać po oddaniu przez nich władzy. Równocześnie zaś PO tak szybko nie rośnie. I tu na prawicy pojawiają się kalkulacje, że być może Platforma jako partia, ale też i sam Donald Tusk się dość szybko zużywają.

Duża część obozu prawicy doskonale wie, że pojedynku prezydenckim jacyś starzy pisowcy nie mają żadnych szans.

W dodatku kalkulacje prawicy podsyciła decyzja Rafała Trzaskowskiego dotycząca spraw wydawałoby się stołecznych, ale mogąca przesądzić o wyniku przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jego rozporządzenie o usuwaniu krzyży w urzędach, choć może się podobać liberalnym mieszkańcom dużych miast, było prezentem dla politycznych przeciwników. Mogło pomóc przedstawić Trzaskowskiego jako lewicowego rewolucjonistę wojującego z religią. Sondaże zaś pokazują, że z jego decyzją większość Polaków się nie zgadza. Krytycznie ocenia ją 56 proc, pozytywnie 35 proc. I znów, sprawiło to, że w prawicę wstąpił nowych duch. Bo nawet dla części Trzeciej Drogi decyzja Trzaskowskiego to było już za dużo. I ciężko by było liczyć z tej strony na głos w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Co daje nadzieję na powodzenie kandydata prawicy.

Bocheński? Gawryluk? Mastalerek? Kto może zostać kandydatem prawicy w 2025 roku?

Warunkiem jest tylko to, by go znaleźć. I tu pojawia się największy problem, bo prawica nie ma dziś jednoznacznego kandydata. Nie tylko Jarosław Kaczyński, ale również duża część obozu prawicy doskonale wie, że w takim pojedynku jacyś starzy pisowcy nie mają żadnych szans. Mariusz Błaszczak, Marek Suski, Joachim Brudziński, a nawet Beata Szydło nie będą tą nową jakością, jakiej by Zjednoczona Prawica potrzebowała. Tobiasz Bocheński w Warszawie jakoś się nie sprawdził. A może ktoś z zewnątrz, w rodzaju dziennikarki Polsatu Doroty Gawryluk? Wszystko jest w grze. I tu właśnie wchodzi Mastalerek i wrzuca do wirówki swoje nazwisko.

W poniedziałek rano szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek zdradził w rozmowie z TVN 24, że jest namawiany do startu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Choć przyznał, że byłby gotowy podjąć się tego wyznania, uznał, że na razie nie będzie więcej spekulował na ten temat. – Przede wszystkim dziś jest końcówka kampanii do europarlamentu. Decyzje w sprawie kandydowania w wyborach prezydenckich trzeba podejmować między listopadem i lutym. I wtedy trzeba będzie o tym rozmawiać – powiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim.

Pozostało 90% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Roman Giertych ratuje koalicję. Znowu
Komentarze
Bartłomiej Sawicki: Nowe opłaty od emisji uderzą Polaków po kieszeni, bo rząd nie uczy się na błędach
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Krzykiem i przekleństwami prawa aborcyjnego się nie zmieni