„15 października albo my wyprowadzimy PiS, albo PiS wyprowadzi nas. Z Unii” – napisał w serwisie X (dawniej Twitter) przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, nawiązując do swego wystąpienia na wiecu w Bydgoszczy. A zatem wrzucił do kampanii przed wyborami 2023 roku wątek polexitu, który co jakiś czas wraca w naszej debacie.
Czy Niemcy zamkną granicę z Polską? Czy Polacy będą mogli swobodnie podróżować?
Na pozór sprawa jest prosta – nielegalna migracja z Polski do Niemiec zaczyna być problem dla naszych zachodnich sąsiadów. Również wyborczym. Kanclerz Olaf Scholz, podchwytując doniesienia o aferze wizowej, na jednym z wieców się oburzał, że Polacy przepuszczają do Niemiec nielegalnych migrantów, a rząd w Berlinie jest oskarżany przez AfD o brak kontroli nad sytuacją. Dlatego też ogłosił wprowadzenie kontroli na granicy. Na razie wyrywkowych, ale chciał wysłać Niemcom sygnał, że rząd federalny panuje nad sytuacją.
Tymczasem dla Polaków możliwość swobodnego podróżowania po Europie jest jedną z najważniejszych zdobyczy związanych z członkostwem w Unii Europejskiej. Czasowe lub dłuższe zawieszenie strefy Schengen polskim wyborcom nie będzie się podobać.
Czytaj więcej
"Wyprowadziliśmy Polskę z dziadostwa, nie umiecie rządzić, jesteście partaczami" - napisał na platformie X (dawny Twitter) premier Mateusz Morawiecki.
Polacy znów boją się wojny
Ale jest też szerszy kontekst, dlaczego Donald Tusk wraca do polexitu. Z niepublikowanych jeszcze badań IBRiS wynika bowiem, że po półtora roku od rozpoczęcia przez Rosję pełnowymiarowej agresji przeciw Ukrainie znów zaczynamy się obawiać o swoje bezpieczeństwo. Choć przez ostatnie miesiące nauczyliśmy się oswajać z wizją życia z tym konfliktem, to w ostatnim czasie coraz bardziej się boimy, że rozleje się on dalej na Zachód i wpłynie na nasze codzienne życie.