Reklama
Rozwiń
Reklama

Michał Szułdrzyński: Mateusz Morawiecki – bankster czy ojciec pisowskiego ludu

Chwalenie się przez premiera Mateusza Morawieckiego drogą prywatną szkołą, do której chodzi jego córka, uderza w wiarygodność jego partii twierdzącej, że wypowiada się w interesie zwykłych, mniej zamożnych Polaków.

Aktualizacja: 05.09.2023 16:18 Publikacja: 05.09.2023 12:32

Pochwalenie się przez Mateusza Morawieckiego (na zdjęciu) córką idącą 4 września do prywatnej katoli

Pochwalenie się przez Mateusza Morawieckiego (na zdjęciu) córką idącą 4 września do prywatnej katolickiej szkoły, to dość oryginalny pomysł na kampanię wyborczą.

Foto: PAP/Marian Zubrzycki

Pochwalenie się przez premiera Mateusza Morawieckiego córką idącą 4 września do prywatnej katolickiej szkoły, to dość oryginalny pomysł na kampanię wyborczą. Szczególnie gdy chodzi o szkołę, w której czesne wynosi kilkanaście tysięcy złotych rocznie, a więc mniej więcej połowę pensji minimalnej miesięcznie.

Dlaczego Mateusz Morawiecki wciągnął własne dziecko do kampanii?

Od razu warto poczynić dwa zastrzeżenia. Nie powinno się wciągać dzieci polityków do polityki. Przyczepianie się do członków rodzin, którzy nie pełnią funkcji publicznych, to łamanie ważnej w kulturze zachodniej granicy pomiędzy tym, co prywatne i tym, co publiczne. Tyle tylko, że to premier wrzucając w trakcie kampanii wyborczej zdjęcie swego dziecka do mediów społecznościowych w stroju galowym przed warszawską szkołą nazaretanek sam wciągnął własne dziecko w tryby kampanii wyborczej.

Po drugie absolutnie nie jestem przeciwnikiem szkół katolickich. Wciąż żyjemy w wolnym kraju, gdzie rodzice sami mogą decydować, co zrobić ze swoimi pieniędzmi i do jakiej szkoły posłać swoje dziecko. A jeśli ktoś chce do niepublicznej, może sam wybrać czy będzie to szkoła progresywna, czy konserwatywna i katolicka – to wyłączne prawo rodzica. Oczywiście jeżeli ich na taki luksus stać, by wydać na czesne trzykrotność powszechnej zapomogi na dziecko. Bo zdecydowana większość polskich rodzin nie ma w ogóle takiego wyboru.

Czy premier Morawiecki to bankster czy ojciec pisowskiego ludu?

I właśnie tu jest pies pogrzebany. PiS lubi podkreślać, że jest głosem ludu, że reprezentuje suwerena. Że sprzeciwia się podziałowi na uprzywilejowanych bogatych i zwykłych biednych. I krytykuje opozycję za to, że mówi z perspektywy zamożnych mieszkańców wielkich miast, zupełnie niewrażliwych na realia, z którymi na co dzień borykają się miliony zwykłych Polaków.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Opozycja komentuje „Dobry posiłek”, nową obietnicę PiS. „Po ośmiu latach obiecują masło do bieda-posiłków”

A tu nagle w mediach społecznościowych pojawia się premier i utrwala wszystkie stereotypy na jego temat, jakie krążą w PiS wśród jego przeciwników – że to oderwany od realiów bankster, a nie ojciec pisowskiego ludu. Morawiecki sam dał więc argument swoim wewnętrznym wrogom.

Premier bronił szefa MEN Przemysława Czarnka, ale dzieci posłał do prywatnej szkoły

Ale też nie tylko wewnętrznym. Wszak jednym z najbardziej kontrowersyjnych polityków obozu władzy jest przecież minister edukacji narodowej Przemysław Czarnek, którego premier Morawiecki nie dalej niż na wiosnę bronił przed odwołaniem, przy okazji wniosku o wotum nieufności zgłoszonego przez opozycję. Łatwo jednak bronić ministra odpowiedzialnego za niskie pensje nauczycieli w szkołach publicznych, przeładowane klasy i programy nauczania wymagające od uczniów wielu godzin prac domowych w sytuacji, gdy własne dziecko chodzi do prywatnej szkoły, gdzie jakość kształcenia, ale też i codziennego przebywania jest znacznie wyższa.

Morawiecki sam dał argument swoim wewnętrznym wrogom

Nieszczególnie to wpływa na wiarygodność premiera jako lidera politycznego, opowiadającego, jak to polepszy Polakom jakość życia . I nieszczególnie wpływa na wiarygodność jego środowiska politycznego, które ze szkoły publicznej uczyniło pole ideologicznej bitwy.

Pochwalenie się przez premiera Mateusza Morawieckiego córką idącą 4 września do prywatnej katolickiej szkoły, to dość oryginalny pomysł na kampanię wyborczą. Szczególnie gdy chodzi o szkołę, w której czesne wynosi kilkanaście tysięcy złotych rocznie, a więc mniej więcej połowę pensji minimalnej miesięcznie.

Dlaczego Mateusz Morawiecki wciągnął własne dziecko do kampanii?

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Komentarze
Sposób na Donalda Trumpa. Lewicowa rewolucja w Nowym Jorku
Komentarze
Jan Zielonka: Holenderskie lekcje dla Polski
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama