Bogusław Chrabota: Polowanie na czarownice już się zaczęło

Jarosław Kaczyński nazywając dziennikarza TVN „przedstawicielem Kremla” jako pierwszy skompromitował popieraną przez siebie ustawę o Komisji do spraw badania rosyjskich wpływów.

Publikacja: 28.05.2023 12:36

Bogusław Chrabota: Polowanie na czarownice już się zaczęło

Foto: PAP/Tomasz Waszczuk

Bo czymże innym jest publiczne wskazanie, że dziennikarz krytycznej dla prawicy stacji jest „przedstawicielem Kremla”, jeśli nie donosem, kierowanym, nawet jeśli nie do tej (ta bada rosyjskie „wpływy” do roku 2022), to do jakiejś przyszłej komisji.

Kaczyński w swojej wypowiedzi nie owija w bawełnę, nie sugeruje, że dziennikarz jest pod jakimś „wpływem”, tylko wali wprost, że to przedstawiciel władzy Putina. Zostawiając na boku kwestię czysto ludzkiej godności dziennikarza, czy jakiegoś szacunku dla uprawianego przez niego zawodu, stwierdzenie najważniejszego polityka w kraju, że ktoś jest „przedstawicielem” obcego i wrogiego Polsce mocarstwa to nic innego, jak wskazanie jak i kogo ścigać. Do niedawna trudno było podjąć to dzieło bez odpowiednich kroków prokuratury, czy procedury sądowej.

Czytaj więcej

Kaczyński do dziennikarza TVN24: Przedstawiciel Kremla

Od piątku mamy już nowy, choć jeszcze nie w pełni legalny (ustawy nie podpisał prezydent) instrument. Ale jeśli Andrzej Duda przepisy podpisze, na podstawie zachowania prezesa Prawa i Sprawiedliwości wyraźnie widać, jak łatwo dokonać stygmatyzacji, za którą mogą (właściwie powinny) pójść działania komisji. To oczywisty systemowy absurd. Otwarcie nie tyle nawet puszki Pandory, a samych wrót piekieł. Śladem prezesa Prawa i Sprawiedliwości może bowiem pójść każdy wskazując z sensem, czy bez, w sposób uzasadniony, czy nie, osobistych wrogów.

Czytaj więcej

TVN24 reaguje na słowa Kaczyńskiego. "Kolejny atak władzy na niezależność mediów"

Jak się obronić przed takim pomówieniem? Jak uniknąć zawezwania przed komisję, skoro domniemaną winę wskazał wpływowy polityk? Czy skierowanie sprawy do sądu o pomówienie ma tu jakiekolwiek znaczenie? Żadnego, bo w żaden sposób nie wpływa na pracę komisji.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Kaczyńskiego i PiS gra „w Putina”

Paradoksem zaś zostaje, że w dniach, kiedy trwa w Polsce debata o tym, czy prezydent powinien podpisać ustawę, sam prezes PiS przedstawił opinii publicznej kluczowy argument, dlaczego te trefne przepisy powinny być wyrzucone do kosza.

Bo czymże innym jest publiczne wskazanie, że dziennikarz krytycznej dla prawicy stacji jest „przedstawicielem Kremla”, jeśli nie donosem, kierowanym, nawet jeśli nie do tej (ta bada rosyjskie „wpływy” do roku 2022), to do jakiejś przyszłej komisji.

Kaczyński w swojej wypowiedzi nie owija w bawełnę, nie sugeruje, że dziennikarz jest pod jakimś „wpływem”, tylko wali wprost, że to przedstawiciel władzy Putina. Zostawiając na boku kwestię czysto ludzkiej godności dziennikarza, czy jakiegoś szacunku dla uprawianego przez niego zawodu, stwierdzenie najważniejszego polityka w kraju, że ktoś jest „przedstawicielem” obcego i wrogiego Polsce mocarstwa to nic innego, jak wskazanie jak i kogo ścigać. Do niedawna trudno było podjąć to dzieło bez odpowiednich kroków prokuratury, czy procedury sądowej.

Komentarze
Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Roman Giertych ratuje koalicję. Znowu
Komentarze
Bartłomiej Sawicki: Nowe opłaty od emisji uderzą Polaków po kieszeni, bo rząd nie uczy się na błędach
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Krzykiem i przekleństwami prawa aborcyjnego się nie zmieni