Jeśli dobrze liczę, PiS już po raz czwarty usiłuje przeforsować przepisy o bezkarności podczas pandemii. Pierwszy raz pomysł taki pojawił się jesienią 2020 roku, gdy zaproponowano przepisy ochrzczone przez opozycję mianem „bezkarność+”. Wówczas jednak głosami m.in. Solidarnej Polski zostały odrzucone. Bezkarność powróciła półtora roku później, w marcu 2022 r., gdy przygotowując specustawę o pomocy Ukraińców, PiS dorzuciło poprawkę o braku odpowiedzialności urzędników oraz przedsiębiorców – i znowu przepadła. Kolejne podejście miało miejsce jesienią, gdy PiS zgłosiło ustawę o bezkarności samorządowców przygotowujących wybory kopertowe z 2020 r. Ale szybko się z niej wycofało, ponieważ ustawa zakładała skasowanie wszystkich wyroków, które już prawomocnie zapadły w tej sprawie.
Czwarte podejście nastąpiło w ostatnich dniach listopada. Wybory samorządowe coraz bliżej, a związani z partią władzy burmistrzowie czy wójtowie dostają wyroki za bezprawne wydanie Poczcie Polskiej spisów wyborców, co może znacznie utrudnić im ubieganie się o kolejną kadencję. Dlatego tym razem PiS zaproponowało ustawę zabraniającą wszczynania postępowań wobec samorządowców, którzy nielegalnie przekazali spisy wyborców, niewykonanie orzeczonych kar i skasowanie związanych z nimi wpisów do rejestru karnego. Dlatego więc tę ustawę można nazwać „bezkarność 4+”.
Czytaj więcej
We wtorek do Sejmu posłowie Prawa i Sprawiedliwości wnieśli projekt ustawy o zaniechaniu ścigania za niektóre czyny związane z organizacją wyborów prezydenckich z 10 maja 2020 r.
Choć to czwarte podejście, sprawa nie przestaje bulwersować. I to z dwóch fundamentalnych powodów. Po pierwsze bowiem – jak zauważył mój redakcyjny kolega Wojciech Tumidalski – w czasie, gdy PiS (z resortem sprawiedliwości na czele) forsuje kolejne drakońskie zaostrzenie przepisów karnych dla obywateli, domaga się bezkarności dla – najczęściej związanych z partią rządzącą – samorządowców. Po drugie zaś, politycy wysyłają inny fatalny sygnał obywatelom. Chodzi bowiem o zaufanie do państwa.
Już wiosną 2020 roku Krakowski Instytut Prawa Karnego alarmował, że domaganie się od samorządów przekazania spisu wyborców poczcie jest niezgodne z prawem i konstytucją, która podkreśla, że urzędnikom wolno działać tylko zgodnie oraz w granicach prawa, zaś na początku kwietnia 2020 roku żadne przepisy nie umożliwiały wydawania list. W dodatku, jak zauważał KIPK, te listy to ściśle chronione dane osobowe, którymi administracja państwowa nie może sobie rozporządzać według własnego widzimisię.