Życie pokonuje śmierć, światło przepędza ciemność, oczyszczenie otwiera drogę do zbawienia. To fundamenty wiary chrześcijan, którzy z roku na rok udają się w Wielkanoc do świątyń, by ujrzeć zmartwychwstanie Chrystusa. Jedni traktują to jako najważniejszy dzień w roku, próbują zmienić swoje dotychczasowe życie na lepsze. Dla drugich to rytuał, podążanie za tłumem. A dla trzecich to nie znaczy absolutnie nic. Zwyczajna noc i zwyczajny dzień. - Czy modliłbym się inaczej, gdyby na moje miasto spadały bomby, gdybym musiał ewakuować z kraju rodzinę, gdybym stracił pod gruzami kogoś bliskiego i gdybym musiał pójść do wojska? - pytałem siebie stojąc w kościele tydzień temu. I dziękowałem Bogu, że nad moją głową nie latają myśliwce i że wracam do domu, który nie trzęsie się od grzmotów spadających pocisków artyleryjskich.

Dzisiaj nad Dnieprem (katolików jest tam zaledwie około 10 proc., z czego większość to grekokatolicy) obchodzą Wielkanoc. Jedni pod bombami, drudzy daleko poza granicami swojego kraju, a inni jeszcze w warunkach rosyjskiej okupacji. To najważniejszy dzień dla Ukraińców. Najważniejsza Wielkanoc dla Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, która po latach nieuznawalności w 2018 roku wreszcie została przyjęta do Patriarchatu Konstantynopolitańskiego. To niezwykle trudny dzień dla niegdyś dominującej Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej patriarchatu moskiewskiego, która i przed rosyjską agresją nad Dnieprem przeżywała poważny kryzys.

Jak tej nocy kapłani będą wspominać na mszy imię patriarchy moskiewskiego Cyryla I, który otwarcie popiera działania Władimira Putina? Wiele parafii już zmieniło swoją przynależność, wielu duchownych stamtąd odeszło. A wiele przemian jeszcze czeka Ukrainę. Pewne jednak jest jedno – Ukraina nigdy już nie będzie taka sama, jak wcześniej. Ale jaka będzie? Pewnie wielu Ukraińców zadaje sobie takie pytanie tej Wielkiejnocy. Wielu już straciło swoje domy i bliskich, nie mają dokąd wracać i część z nich pewnie zacznie nowe życie na obczyźnie. Wielu siedzi dzisiaj w okopach, niektórzy od tygodni w całkowitym okrążeniu tak, jak obrońcy Mariupola. Inni docierają z pomocą do potrzebujących rodaków, jako wolontariusze pomagają ewakuować mieszkańców ostrzeliwanych miast. Nie zabraknie pewnie ukraińskich rodzin, które tę Wielkąnoc spędzą w schronach bombowych, piwnicach i na stacjach metra.

Każdy będzie miał własne intencje, własną modlitwę, własne prośby. Ale marzenie będą mieli wspólne. Oby jak najszybciej zakończyła się wojna. Oby ich ojczyzna przetrwała, nie potknęła się, nie załamała się i nie została rozebrana. By dobro pokonało zło. By zmartwychwstała Ukraina.