Nikt rozsądny – czy to zwolennik, czy przeciwnik PiS – nie ma chyba dziś wątpliwości, że od skutecznej akcji szczepienia Polaków zależy nasza przyszłość. To nie żadna przesada, bo nie umiemy inaczej przeciwdziałać niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się koronawirusa, niż zamykając ludzi w domach i zamrażając gospodarkę. Powinniśmy zaszczepić znaczny odsetek populacji, by wrócić do normalności.
Wielkim wyzwaniem jest jednak ogromna społeczna nieufność. Nie jest ona winą wyłącznie obecnego rządu, w pewnej mierze wynika z naszych historycznych uwarunkowań. Ale równocześnie fakt, że 44 proc. Polaków nie chce się szczepić, pokazuje, jakie są konsekwencje podważania przez Prawo i Sprawiedliwość zaufania do instytucji, tradycyjnych mediów czy autorytetów.
Badacze na całym świecie zwracają uwagę na to, że partie populistyczne za największe swoje zagrożenie uznają dotychczasowe hierarchie autorytetów. Dlatego starają się podkopywać zaufanie do nich. W Polsce dobrze znamy te nagonki na niepolskie albo antypolskie, albo polskojęzyczne media, które rozpętuje co jakiś czas partia rządząca i jej sprzymierzeńcy. Według badania IPSOS z 2019 roku krajami, w których najbardziej spadło zaufanie do mediów, były Serbia, Węgry, Turcja, Rosja, Polska i USA. W większości tych krajów rządzący atakowali krytyczne wobec siebie media. Bo to one potrafią obnażać propagandę. Choć kraje te różni bardzo wiele, prezydent Erdogan, Trump, Putin czy premier Orbán nie lubią, gdy patrzy się im na ręce. Podważanie zaufania do instytucji i mediów to też stały repertuar rosyjskiej propagandy. Im mniej bowiem uznanych autorytetów, tym łatwiej jest prowadzić akcje dezinformacyjne.
Dlatego też nie powinno nas dziwić, że wśród Polaków, którzy wiedzę o świecie czerpią z mediów społecznościowych, odsetek chętnych do szczepień jest prawie 20 pkt proc. niższy niż wśród tych, którzy czerpią ją z telewizji, gazet czy tygodników. Sprawdziła się przepowiednia prof. Andrzeja Zybertowicza, że internet stał się oceanem dezinformacji, a jego użytkownikom trudno oddzielić jest prawdę od fałszu. Według badań - ponad 90 proc. treści antyszczepionkowych w amerykańskiej sieci generowanych jest przez rosyjskie boty.
Dziś musimy zmierzyć się z konsekwencjami tych zjawisk – przemian technologicznych sprawiających, że coraz większą rolę w debacie publicznej odgrywają platformy społecznościowe. Nie ponoszą one żadnej odpowiedzialności za prezentowane treści, przeciwnie, stają się rozsadnikiem radykalizacji, plemienności i teorii spiskowych – oraz działania radykałów z polskiej prawicy, którzy w swym własnym politycznym interesie rujnowali publiczne zaufanie do autorytetów (pamiętamy opowieści o łże-elitach czy świniach odrywanych od koryta) czy instytucji.