Największe państwo na świecie ma szczególną misję, a zamieszkujący jego terytorium ludzie są trzonem wszystkich narodów słowiańskich. Pozostali przyłączali się do Rosji dobrowolnie i wyłącznie na własne życzenie. A jeżeli rosyjscy żołnierze wychodzili poza granice swojego kraju, robili to wyłącznie po to, by nieść pomoc słabszym, gnębionym przez wrogie siły, narodom.
Niestety, te narody często odpłacały się później niewdzięcznością za poświęcenie i ofiarność Rosjan na ich ziemi. I dołączały do długiej listy wrogów, którzy odwiecznie zagrażają państwu rosyjskiemu. Walcząc z nimi, Rosjanie muszą się ciągle poświęcać, kosztem dobrobytu, pokoju, a czasem życia. I co najważniejsze, za wszystkie grzechy Rosji odpowiedzialność ponoszą wyłącznie byli rządzący – szeregowi mieszkańcy nigdy nie mieli na nic wpływu, zawsze byli uczciwi i mieli czyste sumienie. Mniej więcej tak na początku lat 90. znany rosyjski historyk Jewgienij Anisimow charakteryzował cechy rosyjskiego myślenia imperialnego.
Czytaj więcej
Rosyjski Sąd Najwyższy nakazał zamknięcie Memoriału, najstarszej i najwybitniejszej rosyjskiej organizacji broniącej praw człowieka, za wielokrotne naruszanie przepisów dotyczących "zagranicznych agentów".
Takie właśnie myślenie już wiele lat temu podbiło rosyjską politykę. Trwa budowa „imperium Putina”, które nie ma własnej ideologii, ale ma pomieścić w sobie wszystko co najlepsze zarówno z carskiej, jak i komunistycznej Rosji. Czy działo się tam coś złego? Nawet jeżeli tak, ważniejsze jest pokonanie przez Kutuzowa armii Napoleona czy rozbicie przez Żukowa armii Hitlera. Oficjalna wykładnia historii Rosji jest nasycona bohaterskimi czynami, które zawsze przeważają nad ciemnymi stronami przeszłości.
Problemem współczesnej Rosji jest to, że próbowała tę przeszłość jednoznacznie podsumować, postawić grubą kreskę, nie ujawniając całej prawdy. Mając na jednej szali mordy w Katyniu, na drugą politycy rosyjscy rzucają zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, postęp technologiczny w ZSRR i lot Gagarina w kosmos. Muszą dołożyć tak dużo, by o pierwszej szali w ogóle już nie dyskutować.