Już raz kontrolowana przez polityków prokuratura chciała pociągnąć do odpowiedzialności prezesa Najwyższej Izby Kontroli – poprzednika Banasia Krzysztofa Kwiatkowskiego. W sprawie od kilku lat nie doszło jednak do żadnego przełomu i dziś teza o tym, że próby jego ścigania były motywowane wyłącznie politycznie, wydaje się prawdopodobna.
Dlatego też dziś do twierdzeń prokuratury, która zażądała uchylenia immunitetu Marianowi Banasiowi, należy podchodzić z ostrożnością. Tym bardziej że sprawa wcale nie dotyczy ostatnich lat, lecz okresu wcześniejszego, gdy obecny prezes NIK zajmował eksponowane stanowiska w kolejnych rządach PiS. Czy mamy uwierzyć, że służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne przez lata nie dostrzegały uchybień w oświadczeniach majątkowych Banasia, a nagle je dostrzegły, gdy stanął na czele NIK i postanowił uniezależnić się od swego środowiska politycznego? Zwłaszcza że sądząc po wynikach ustaleń kierowanej przez niego Izby, to uniezależnienie poszło tak daleko, że PiS ma powody, by obawiać się Banasia.
I tu pojawiają się bardzo niepokojące pytania. Czy dopóki jakiś polityk znajduje się w orbicie władzy, może liczyć na życzliwość organów ścigania, które przymkną oko na rzekome zaniżenia majątku, bo przecież swoich nie będą ruszać? Niezliczone przypadki umarzania nieprzychylnych dla obozu władzy śledztw mogą pokazywać, że jest tu coś na rzeczy.
Istnieje też inna interpretacja. Zgodnie z nią organy ścigania i najważniejsze osoby w państwie doskonale wiedziały o problemach Mariana Banasia, ale traktowały tę wiedzę jako potencjalne haki na niego. I właśnie to te rzekome ciemne karty w jego życiorysie miały stanowić dla obozu władzy swego rodzaju polisę ubezpieczeniową, gwarantującą, że „Banaś się nie urwie".
Zaskakująco brzmią również zarzuty m.in. przestępstw skarbowych, które prokuratura postawiła synowi prezesa NIK. Tym bardziej że przecież przez wiele lat Banaś stał na czele administracji skarbowej. Jeśli jego syn miał dopuszczać się takich przestępstw, znaczyłoby to, że oto dziś służby rozbiły układ, który jest dziełem obecnego obozu rządzącego, co dopełniałoby miary kompromitacji, jaką jest zamieszanie wokół szefa Izby.