Niestety, w ciągu ostatnich lat w środowisku dziennikarskim pojawiło się sporo zła. Takie typy jak Semka czy Lichocka, zamiast siedzieć, gdzie ich miejsce, czyli na marginesie życia publicznego, pojawiły się w mediach elektronicznych. Nie zawiódł, co prawda, system koncesyjny i jego nadrzędna zasada powierzania prywatnych telewizji ludziom rekomendowanym swego czasu przez Urbana Kiszczakowi. Albo takim, którzy pierwsze pieniądze zarobili dzięki temu, że (z przyczyn niedających się wyjaśnić bez narażania na kosztowny proces sądowy) władze Peerelu pozwalały im na rzeczy, których innym stanowczo zakazywały. Ale zawiódł element wydawałoby się najlepiej kontrolowany, czyli media państwowe, gdyż wraz z całym państwem dostały się pod kontrolę sił, które – jak to arcytrafnie ujęło pewne grono mędrców – zagroziły demokracji, albowiem zakwestionowały autorytety.

A co zawiodło raz, może zawieść i po raz wtóry. Próżne zatem wydają mi się wysiłki prezesa Urbańskiego, który zapewnia w wywiadach i udowadnia to czynem, choćby odwołując wczoraj Małgorzatę Raczyńską, że Platforma wcale wymieniać go nie musi, bo lepszego nie znajdzie. Nowa ekipa chce mieć na jego miejscu swojego człowieka, i temu się trudno dziwić, bo dlaczego miałaby być gorsza od poprzednich. Wydaje się nawet lepsza, bo wcześniej żadna partia nie była zdecydowana, żeby, jeśli nie uda się na państwowych mediach położyć łapy, zniszczyć je. A PO, sądząc i po jej pospiechu, i po pomysłach, nie tylko dotyczących abonamentu, jest zdeterminowana.

Skomentuj na [link=http://http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/03/04/odwolanie-raczynskiej-nie-pomoze-urbanskiemu/]blogu[/mail]