Straszliwy wiek XX zepsuł wzajemne relacje. W 1935 roku, po śmierci Marszałka, atmosfera wokół Żydów zaczęła w Polsce gęstnieć. Potem przyszło piekło dokonanego przez niemieckich okupantów Holokaustu. W efekcie z 3,5 miliona Żydów została garstka. Ci, którzy przeżyli II wojnę światową, zostali zmuszeni do wyjazdu przez komunistów. Po 1968 roku właściwie ustały wszelkie kontakty między Żydami a Polakami. Efektem było – trzeba to powiedzieć wprost – pojawienie się wielkiego antypolonizmu wśród Żydów zarówno w Izraelu, jak i w diasporze.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/weiss/2010/01/15/zydowska-dusza-przetrwala/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Wszystko zmieniło się po upadku komunizmu. Rozpoczął się wspaniały proces pojednania. Nasze państwa miały coraz lepsze stosunki (dziś są wzorowe), zaczęły się zabliźniać rany w obu społeczeństwach (dziś być w Polsce antysemitą to wstyd, a i w Izraelu Polska ma coraz lepszą prasę), a relacje między Kościołem a synagogą są perfekcyjne. Dowodem na to jest właśnie Dzień Judaizmu.
Ta ostatnia sprawa jest zasługą wielkiego papieża Jana Pawła II, który doskonale rozumiał, że Żydzi byli nieodłącznym elementem Polski. Jej kultury, nauki, filozofii, polityki i wszelkich innych dziedzin życia. I nie pomylił się. Spójrzmy dziś na Polskę. Półki w księgarniach uginają się od książek o Żydach i pisanych przez Żydów, w mediach pełno jest tematyki żydowskiej, a młodzi Polacy odnawiają zniszczone żydowskie cmentarze i synagogi.
Gdyby ktoś przyjechał do Polski po 70 latach nieobecności, mógłby odnieść wrażenie, że nic się tu nie zmieniło, że nadal żyją tu miliony Żydów. Niestety, tak nie jest. Za sprawą Niemców – obarczanie za to winą Polaków jest niegodziwością – 800-letnia obecność Żydów na terytoriach Polski dobiegła końca. Żydów nie ma już w Polsce w sensie fizycznym, ale nadal obecna jest w tym kraju dusza żydowska.