[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/01/18/skad-nasz-rod/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Zasadnicza linia podziału nie tylko w polityce, ale w najogólniej rozumianej debacie publicznej przechodzi właśnie tędy, sprawy prawicowości, lewicowości, programów gospodarczych etc. mają znikome znaczenie. Ogół społeczeństwa zaś się miota; to stawia na mściciela krzywd ludu wymachującego siekierką i obiecującego „puszczanie w skarpetkach”, to znowu, przerażony, że siekierka może spaść na kark każdego (bo w państwie postkomunistycznym nikt nie jest wobec prawa w porządku), na lalusia z nachapanego establishmentu opowiadającego o miłości i mieszkaniach na wiosnę.
Z tego punktu widzenia sprawa Pawła Piskorskiego jest znacząca. Piskorski dopuścił się zdrady.
O niejasnościach dotyczących jego majątku wszyscy mówili od lat, zgodnie kpiąc z wyjaśnień polityka, ale dopóki był w partiach establishmentu, KLD, UW i PO, najgorszym, co mogło go spotkać, było zesłanie do europarlamentu. Gdy jednak rzucił wyzwanie środowiskom rządzącym, ślepe dotąd prokuratury nagle go zauważyły.
Piskorski nie próbuje być trybunem ludowym, akcja przeciw niemu to „wojna na górze” wewnątrz establishmentu. Ale w tej wojnie przekroczono Rubikon. Jakkolwiek zdobył Piskorski swój majątek, na pewno nie był przypadkiem odosobnionym. U zarania III RP powstała niejedna fortuna i, jak dotąd, obowiązywała zasada, że wszyscy, którzy się załapali, tematu tego nie ruszają. Akcja „odpolitycznionego” (ha, ha) CBA w domu współzałożyciela PO daje nadzieję, że, sprowokowany, i on coś niecoś opowie o byłych przyjaciołach. Ja na to bardzo czekam.