– To było wcześniej – tłumaczy się Schetyna. Wcześniej, niż CBA zainteresowała się układami na Dolnym Śląsku, w królestwie Schetyny. Skądinąd to dość oczywiste, że nieistniejące CBA nie robiło tego. – Gdybym wiedział, przemyślałbym to.
– A tłumaczyliśmy, ostrzegali – kiwa ze smutkiem głową Arłukowicz. Schetyna mówi więc, że gdyby wiedział, iż antykorupcyjny urząd będzie śledził korupcję również w jego środowisku, nie przyłożyłby ręki do jego powstania. A Arłukowicz przypomina, że doświadczeni politycy z partii postkomunistycznej ostrzegali, że będzie on do tego zdolny.
Arłukowicz ma problem z Mariuszem Kamińskim. Pytany, jak odbiera zeznania Kamińskiego przed komisją, odpowiedział, że były one spójne i przekonujące, ale... Śledczy uśmiecha się znacząco: – Mógłbym uwierzyć, że Kamińskim powoduje racja stanu, ale przecież pamiętam, kim był Kamiński i co robił wcześniej... Kim był Kamiński i co robił wcześniej? Był członkiem PiS, a wcześniej przywódcą Partii Republikańskiej, w której kontynuował swoje NZS-owskie zaangażowanie. Czy ma na koncie jakieś kompromitacje? Przyłapano go na kłamstwie, wiarołomstwie, naruszeniu norm?
Przeszłość Kamińskiego budzi wątpliwości polityka, w którego partii gros ważnych stanowisk zajmują byli aparatczycy PZPR, którzy tłumili niepodległościowe i wolnościowe dążenia swojego narodu – żeby ująć to oględnie. Oni wątpliwości Arłukowicza nie budzą.
Schetyna może pluć sobie w brodę, że przyczynił się do powołania CBA, bez którego nie byłoby afery hazardowej. Ot, nie byłoby dopłat dla hazardowych bonzów, którzy funkcjonowaliby dobrze, co nie znaczy, że teraz mają się źle. I minister Drzewiecki do teraz nie zauważyłby pomyłki, która uszczuplałaby budżet jego resortu o pół miliarda złotych.