O intelektualnej przewadze „Europy” na łamach „Europy” czytałem już wielokrotnie. Teraz jednak się dowiedziałem, że nie tylko Polska nie wyszłaby ze swojego zaścianka, ale i Europa nie dogoniłaby Europy, a świat nie stałby się światem, bez heroicznych wysiłków „Europy”.Osobą szczególnie zasłużoną w tych zmaganiach jest wicenaczelny „Dziennika” Cezary Michalski, który swoje triumfy opisuje w wyznaniach nazwanych „Jak oczyścić nowy świat ze starych idei”. Starych idei szkoda, ale wiem już, że to daremne żale, od kiedy zbliżyła się do nich brzytwa Michalskiego.

„Stare idee w nowym świecie nieubłaganie pełnić będą rolę szkodliwą”. Przeczytałem. Zrozumiałem. Michalski nie tylko pojął ducha czasu. To on nim jest. Dlatego pełno w jego tekście nieubłaganie apodyktycznych stwierdzeń. Gdyż to on „rozgryzł i zrozumiał tajemnicę nowoczesności”, aby uzyskać „wolność intelektualnej refleksji i możliwość widzenia głębiej”. To wtajemniczenie pozwala mu szydzić z „pasażerów na gapę nowoczesności, darmozjadów i hipokrytów”. „Ale jeśli nawet intencją naszą było obrażać niektórych, to po to tylko, by nauczać innych” – pisze Michalski.

Pozostaje nam tylko wdzięczność, nam obrażanym pedagogicznie, którzy nie dorośliśmy do nowoczesności i bezwstydnie, bo nieświadomie, pasożytujemy na niej. Wdzięczność tym większa, że Michalski, jak stwierdził gdzie indziej, jest „liberałem zmęczonym”. Poświęca się jednak dla nas. Dziw bierze, że mu się jeszcze chce. Natomiast swój esej w ostatniej „Europie” zamyka stwierdzeniem wyrażającym obawę (?), nadzieję (?), że „Europa” to może ostatni tygodnik polskiej inteligencji.

Modernizowali nas różni, i to różnymi metodami. Ostatnio Michnik z Kiszczakiem. Teraz Michalski z Krasowskim. Pozostaje żywić nadzieję, że i tę modernizację przeżyjemy.