Donald Tusk po swym niezwłocznym powrocie z urlopu (czyli we wtorek, w środę lub w czwartek – w zależności od tego, czy pogoda na stoku będzie dopisywała) zapewni, że rząd jest gotowy na każdą ewentualność. I zwoła na początek maja "kosmiczny szczyt", któremu powierzy zadanie wypracowania strategii przeciw marcowej katastrofie.

Ale znacznie wcześniej, bo zapewne już w sobotę, a najpóźniej w niedzielę, minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski – na specjalnej konferencji prasowej – ujawni, że satelita spadający na nasz kraj został wystrzelony nie przez USA, lecz przez CBA. Pokaże też laptopa byłego ministra Ziobry, z którego wystrzelono go w marcu 2007 roku z zadaniem nielegalnego podsłuchiwania uczestników afery korupcyjnej w Ministerstwie Rolnictwa. Kwadrans później Julia Pitera zdradzi w TVN 24, że ściśle tajne informacje na temat satelity Ziobry-Kamińskiego zawarła już w swych ściśle tajnych prywatnych notatkach na temat nieprawidłowości w CBA, których niestety nadal nie może odtajnić.

Oczywistą oczywistością jest, że opozycja nie pozostanie koalicji dłużna. Jeszcze w sobotę wieczorem lider PiS Jarosław Kaczyński – na przypadkowej konferencji prasowej w Ustrzykach Dolnych – całą winę za czekającą nas kosmiczną katastrofę zrzuci na Platformę. Uzna, że rząd był zbyt leniwy, aby w porę zmienić trajektorię lotu satelity, ba, nie zdążył nawet wysłać do Sejmu projektu ustawy w tej sprawie. Premier Tusk zaś kompletnie nie radzi sobie nawet z polityką kosmiczną.

A w niedzielę rano, w programie "Kawa na ławę" prezydencki minister Michał Kamiński zapewni, że możemy spać spokojnie, bo na szczęście pan prezydent Lech Kaczyński jest na miejscu i nad wszystkim czuwa. Na poniedziałek w południe zaprosił do siebie wszystkich polskich kosmonautów, a wieczorem chce się spotkać z szefem rządu, o ile premier wróci z nart. A na czele prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Kosmicznego stanie Anna Fotyga.

Skomentuj na blog.rp.pl/gabryel