"Grad nie lubi gratów" – obwieszcza "Newsweek", pisząc, że ministra skarbu "trzeba było niemal siłą wpychać" do rządowego jaka40, gdy przyszło nagle wezwanie do Brukseli i nie można było lecieć samolotem rejsowym. Ale minister, jak już wsiadł, umiał z rządowych przywilejów skorzystać. W drodze powrotnej "pilot zgodził się nadłożyć drogi i wysadzić go w Rzeszowie, a nie w Warszawie". Rejsowy do domu by nie podrzucił.
"Lech Kaczyński odznacza i obraża" – grzmi na pierwszej stronie "Gazeta Wyborcza". Prezydent skrytykował bowiem twórców III RP: "część z nich to ludzie, którzy przez wiele lat podziemia zachowywali się w sposób wzorowy (...). Ale to oni wraz z wczesną nomenklaturą stworzyli dziś grupę jednorodną", która jest "obciążeniem, ponieważ jest zainteresowana życiem politycznym i społecznym wyzutym z wszelkich wartości". Seweryn Blumsztajn z "Gazety" doszedł do wniosku, że to o nim, i – obrażony – oddał order.
"Polityka" opisuje strategię Donalda Tuska: "Tusk wie, że elity III RP raczej go nie zdradzą, bo PO ma wciąż jeden, podstawowy atut: trzyma PiS w opozycyjnej klatce. Tak jakby mówił: jeśli ktoś chce się wykłócać, proszę bardzo, popieram (...), tylko beze mnie, bo ja też jadę na grilla". Mariusz Janicki i Władysław Władyka martwią się więc: "co powie PO, kiedy deszcz spadnie na grill?". Jak to co? Że to przez PiS.
"Stałem się problemem wizerunkowym", "zrobiono ze mnie wcielenie diabła mediów publicznych nawet większego niż Andrzej Urbański" – mówi w wywiadzie dla "Dziennika" prezes radia Krzysztof Czabański. I natychmiast potwierdza, że zasłużył na taką opinię: "Nie wiem, dlaczego mamy zapominać, że np. Monika Olejnik i Marek Niedźwiecki służyli radiu stanu wojennego?".
Prezesa Czabańskiego rytualnie atakuje Mikołaj Lizut w "Wyborczej" (bo prezes był w PZPR). A Dominika Wielowieyska dziwi się: "Po co nam taka repeta z historii?". Chodzi o książkę historyków IPN o Lechu Wałęsie. "Prasa III RP rozpisywała się bardzo szeroko o niszczeniu akt i podejrzeniach wobec Wałęsy" – pisze dziennikarka. Ależ tak, ileż to czołówek, ileż śledztw dziennikarskich zrobiła z tego i sama "Gazeta Wyborcza"... Ponoć istnieje druga rzeczywistość – równoległa. Wielowieyskiej udało się znaleźć do niej drogę.