[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/11/29/problem-z-islamem-problem-ze-szwajcaria/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Obywatele są wyraźnie niezadowoleni ze sposobu, w jaki do rosnącej roli islamu i kłopotów z integracją muzułmanów podchodzi europejski establishment. Trudno o przykład większej rozbieżności – władze, elity biznesowe i intelektualne w Szwajcarii są przeciw zakazowi, a znaczna większość mieszkańców popiera go, nie bacząc na to, że to pomysł populistycznej partii ludowej (SVP). I to wszystko w kraju, w którym meczety z minaretami można policzyć na palcach jednej ręki.

Rezultat referendum jest takim zaskoczeniem, bo lęk przed islamem i niechęć do niego żyją w drugim obiegu, niedostrzegane przez władze. Mówi się o nich po cichu, w domach czy kawiarniach.

Pojawiły się, bo większość drastycznych przypadków nietolerancji, od kamienowania kobiet podejrzanych o cudzołóstwo przez mordowanie chrześcijan w kościołach po wieszanie na dźwigach homoseksualistów, pochodzi z krajów muzułmańskich. Bo większość terrorystów, o których się słyszy w Europie, to muzułmanie. Bo wielu muzułmanów, którzy przyjeżdżają do Europy, żyje z zasiłków na koszt innych obywateli niemuzułmanów.

Szwajcarzy, głosując za zakazem wznoszenia minaretów, dali sygnał, że lepiej niż rządy zdają sobie sprawę, że trudności z integracją przybyszów z krajów muzułmańskich stają się największym społeczno-cywilizacyjnym problemem Europy. Niestety, taki sygnał mogli dać jedynie w referendum, którego efektem będzie zakaz w stylu nietolerancyjnych krajów muzułmańskich. Takich, gdzie nie wolno się obnosić z krzyżem czy Biblią.