Na razie pewnie nie, ale należy się liczyć z tym, że w przyszłości ludzie mogą tym nowym sposobem dochodzenia odszkodowań poważnie się zainteresować. Ważny będzie zatem udany debiut.
Dlaczego w ogóle wprowadzono zbiorową skargę w Polsce? Bo pojedynczym obywatelom trudno nieraz walczyć o swoje prawa.
Jedzie właśnie do Warszawy pozew osób chorych na hemofilię, które jeszcze w latach 80. podczas leczenia w szpitalach zostały zarażone żółtaczką. Swój pozew złożyli już mieszkańcy Piaseczna, których domy po obfitych opadach zalał wezbrany potoczek. W obu przypadkach poszkodowani domagają się odszkodowań od Skarbu Państwa i od miasta. Pozwanymi mogą też wkrótce zostać prywatni przedsiębiorcy.
Dobrze się stanie, jeśli pozwy zbiorowe pomogą obywatelom w dochodzeniu słusznych roszczeń. Wszystkie pomysły na przyspieszenie drogi do sprawiedliwości należy bowiem doceniać i pochwalać. Ale nie można przymykać oczu na potencjalne zagrożenia.
A nowe rozwiązania, które mają pomóc zwykłym ludziom, czyli słabszej stronie w sporach np. z dużymi koncernami i władzą publiczną, mogą stać się żyłą złota dla prawników. Sceptycy za niechlubny przykład podają USA. Amerykańscy prawnicy z pozwów zbiorowych uczynili maszynkę do robienia pieniędzy.