Reklama
Rozwiń
Reklama

Aby rozmawiać o wojnie, musimy znać prawdę

Od początku wojny w Afganistanie rannych zostało 40 polskich żołnierzy. To oficjalne dane wojskowej służby zdrowia z ubiegłego tygodnia. Biorąc pod uwagę to, że Polacy walczą tam od siedmiu lat, mogłoby się wydawać, iż to dość bezpieczna misja.

Aktualizacja: 01.08.2010 21:44 Publikacja: 01.08.2010 21:42

Tyle tylko, że tych 40 rannych to liczba nieprawdziwa. Tak naprawdę tylko przez ostatnie trzy miesiące rannych zostało ponad 100 polskich żołnierzy, a ilu raniono od początku misji, trudno nawet oszacować. Dlaczego tak jest? Okazuje się, że wojskowa służba zdrowia za rannego uznaje nie takiego żołnierza, który odniósł rany, lecz tylko takiego, którego odesłano z terenu działań wojennych do Polski.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/08/01/aby-rozmawiac-o-wojnie-musimy-znac-prawde/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

To jest niebezpieczne przynajmniej z kilku powodów. Przede wszystkim chodzi o los wojskowych. Żołnierzom uznanym przez wojskową służbę zdrowia za rannych łatwiej jest ubiegać się o leczenie, rehabilitację czy wreszcie odszkodowania oraz renty. Ci, którzy według statystyk nie byli ranni, choć ponieśli uszczerbek na zdrowiu, owszem, mają szanse na pomoc, lecz muszą o nią walczyć sami.

Przy okazji dokonuje się gwałtu na języku polskim. Słowo "ranny" traci swój pierwotny sens, zawęża się jego znaczenie po to, aby – na co wiele wskazuje – lepiej wyglądały statystyki. A skutkiem – i to skutkiem wysoce niepokojącym – jest to, że nie wiemy, jak naprawdę wygląda sytuacja polskich oddziałów w Afganistanie.

Jednym z dogmatów wiary liberalnej demokracji jest powtarzane do złudzenia zdanie, że państwa demokratyczne nie prowadzą wojen. To prawda, współczesne państwa demokratyczne nie prowadzą wojen między sobą, co jednak nie oznacza, że nie prowadzą wojen wcale. Czasami w imię wyższych wartości – choćby praw człowieka i własnego bezpieczeństwa – muszą się niestety w nie angażować. Mają jednak z tym wiele kłopotów, bo skuteczne działania wojenne wymagają dyskrecji, demokracja zaś domaga się jawności. Nawet jeśli jej skutkiem jest prowadzona przez przeciwników wojen demagogiczna gra krwią, cierpieniem i śmiercią.

Reklama
Reklama

Dlatego, jeśli chcemy prowadzić rzetelną debatę na temat naszej obecności w Afganistanie, jeśli mamy sprawiedliwie oceniać decyzję o wycofaniu bądź pozostawieniu tam naszych żołnierzy, potrzebne są nam informacje. Prawdziwe informacje.

Tyle tylko, że tych 40 rannych to liczba nieprawdziwa. Tak naprawdę tylko przez ostatnie trzy miesiące rannych zostało ponad 100 polskich żołnierzy, a ilu raniono od początku misji, trudno nawet oszacować. Dlaczego tak jest? Okazuje się, że wojskowa służba zdrowia za rannego uznaje nie takiego żołnierza, który odniósł rany, lecz tylko takiego, którego odesłano z terenu działań wojennych do Polski.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/08/01/aby-rozmawiac-o-wojnie-musimy-znac-prawde/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama