Mowa oczywiście nie o wróżbitach - ci bowiem wiedzą doskonale, co nas spotka za jakiś czas.
Teflon - ta cudowna substancja - cały czas pokrywa oblicze premiera, który z dala od polityki buduje i nie buduje drogi. To rzecz zauważona już w końcu listopada 2007, gdy Donald Tusk ulokował się w Kancelarii Premiera. I niemal od razu zaczęły się rozmyślania i spekulacje, kiedy ta powłoka zacznie kruszeć. Najczęstszą odpowiedzią było stwierdzenie, że lada chwila, lub że już niedługo.
To "niedługo" trwa już czwarty rok. A teflon ma się świetnie. Przetrwał wszystko - wspomnijmy aferę hazardową, tragedię smoleńską, chaos na kolei i wściekłość prof. Balcerowicza (tym skrótem pozwolimy sobie zsumować awantury o dług publiczny i OFE). Sam niżej podpisany popełnił tekst o kruszejącym teflonie Tuska. I to kiedy? W lutym 2009. Wstyd się przyznać, ale tamten tekst świadczy, że z takimi zdolnościami profetycznymi w starożytnym Izraelu znalazłbym się wśród fałszywych proroków. A tych trzeba się strzec.
Jednak i prawdziwi prorocy byliby bezradni w zderzeniu z teflonem Tuska. Dzisiaj Jeremiasz nie miałby na co narzekać. Wszak w kraju jest dobrze. A nawet jeśli jest źle, to przecież - stosując ulubioną ripostę rzecznika rządu - w czasach, gdy rządziła dzisiejsza opozycja było jeszcze gorzej.
- Wy naprawdę przyzwyczailiście się w Platformie, że jesteście teflonowi i niezależnie, co zrobicie wygracie kolejne wybory, ale lud może się wkurzyć - przestrzegał w TVN 24 Ryszard Kalisz. Ale, czy naprawdę zmarznięty lud z niestniejących peronów powstanie i zedrze teflon?