Twarde słowa, miękkie działania Tuska

Teraz wiemy, dlaczego premier Donald Tusk wyśmiewał pomysł stworzenia twardego rządu technokratów. Program przedstawiony w exposé, choć oparty na twardej ekonomii, wdrażany będzie ostrożnie i bardzo politycznie.

Publikacja: 18.11.2011 18:40

Odważna decyzja o podniesieniu wieku emerytalnego każe wierzyć, że premier doskonale rozumie największe makroekonomiczne zagrożenia dla Polski. Z samej listy poruszonych tematów widać, że wziął sobie do serca przestrogi kryzysowe i nie upiera się już, iż ma receptę na załamanie gospodarcze. Szkopuł tylko w tym, że samo ostrze reform skierowane zostało tak, żeby jak najmniej uciąć i jeszcze mniej naprawić.

Premier w exposé wyraźnie nam powiedział, że koszty kryzysu przerzuci na lepiej zarabiających. Nie tych superbogatych – i chwała mu za to, że ustrzegł się taniego populizmu i nie zaproponował dodatkowego progu wprowadzającego 50-procentową stawkę podatku dla bogaczy, modnego dziś w Europie Zachodniej.

Boleśnie dotknie jednak klasy średniej. Tych, którzy ciężką codzienną pracą, uczciwie płaconymi podatkami z trudem przekraczają 85 tysięcy rocznie. To zaledwie 1,89 proc. całego społeczeństwa, ale właśnie ta grupa zapewnia budżetowi aż 22,68 proc. wszystkich wpływów podatkowych. Odbierając tylko jej ulgi na dziecko, premier praktycznie utrzymuje dotychczasową fikcję prorodzinnego systemu podatkowego. Nieskutecznego i niepremiującego tych rodziców, którzy nie żałują nakładów na dodatkową edukację.

Od lat zapowiadana reforma KRUS, instytucji dyskryminującej osoby samozatrudnione w innych sektorach gospodarki, została w końcu ruszona. Jednak, choć nie będzie się to podobało PSL, też niewiele pomoże reszcie społeczeństwa. Co prawda do NFZ wpłynie z tego tytułu dodatkowe 150 mln złotych, ale podatnicy i tak będą musieli dopłacić kolejne 2 miliardy.

W dodatku Donald Tusk – choć mówi o sprawiedliwości społecznej – chce pozostawić rolnikom na dotychczasowych warunkach składki emerytalną i rentową.

A pozostałym Polakom podnosi stawkę rentową o 2 punkty procentowe. To teoretycznie oznacza dodatkowe 10 miliardów dla budżetu, ale tyle pieniędzy oczywiście nie wpłynie. Każda podwyżka kosztów pracy to więcej umów śmieciowych, więcej osób zatrudnionych na umowę o dzieło, a więc mniej wpływów z podatków.

Podwyżka składki rentowej dotyczy również samozatrudnionych – każdy z nich będzie płacił dodatkowe 50 zł miesięcznie. Oznacza to, że ta grupa – 1,1 miliona Polaków – zapłaci w sumie 600 mln zł podatku, rolnicy zaś jedynie wspomniane już swoje 150 mln.

Podobnie rzecz będzie się miała ze zniesieniem ulgi autorskiej. Pomysł dobry i społecznie sprawiedliwy. Większość z nas i tak korzysta z firmowych komputerów, papieru i biur. Ale gdy odetniemy od ulgi tylko dochód powyżej 85 tys. zł, pełną stawkę podatkową będzie płacić jedynie wąska elita, najwybitniejsi pisarze, architekci, no i spora liczba prawników, choć nawet oni zapłacą podatek tylko od niewielkiej sumy powyżej progu. Dla twórców – strata niewielka, dla budżetu – żaden zysk. Ot, jeszcze jeden pomysł, żeby nie narazić się elitom, ale dać satysfakcję masom.

Kwotowa waloryzacja emerytur to też czysta polityka. Nie dość, że system jest ewidentnie niesprawiedliwy, karze osoby, które ciężej pracowały i więcej zarabiały, to jeszcze raczej nie utrzyma się przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Dobrze, że premier zdecydował się wreszcie rozwiązać narastający od lat problem emerytur mundurowych. Szkoda, że zabrakło mu odwagi technokraty do zajęcia się służbą zdrowia i Kartą nauczyciela degenerującą cały nasz system edukacji.

To już kolejne takie orędzie premiera – balon, z którego szybko uleci powietrze. Żeby tylko jeszcze agencje ratingowe zechciały mierzyć naszą wiarygodność według intencji, a nie według twardych liczb.

Odważna decyzja o podniesieniu wieku emerytalnego każe wierzyć, że premier doskonale rozumie największe makroekonomiczne zagrożenia dla Polski. Z samej listy poruszonych tematów widać, że wziął sobie do serca przestrogi kryzysowe i nie upiera się już, iż ma receptę na załamanie gospodarcze. Szkopuł tylko w tym, że samo ostrze reform skierowane zostało tak, żeby jak najmniej uciąć i jeszcze mniej naprawić.

Premier w exposé wyraźnie nam powiedział, że koszty kryzysu przerzuci na lepiej zarabiających. Nie tych superbogatych – i chwała mu za to, że ustrzegł się taniego populizmu i nie zaproponował dodatkowego progu wprowadzającego 50-procentową stawkę podatku dla bogaczy, modnego dziś w Europie Zachodniej.

Pozostało 81% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: PiS nie skończy jak SLD. Rozliczenia nie pogrążą Kaczyńskiego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Edukacja zdrowotna? Nie można ciągle myśleć o seksie
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?