Pamięć o Wołyniu – wspólna sprawa

Bolesną sprawą Wołynia przede wszystkim nie powinno się grać. Ani po jednej, ani po drugiej stronie granicy.

Publikacja: 10.07.2013 20:51

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Rzeczpospolita

Upór działaczy czy tylko akolitów partii Swoboda w sprawie Bandery, Szuchewycza i ich wizji historii ma swoje odbicie w polskich politycznych przepychankach w Sejmie i na innych forach. Przysłuchując się agresywnej wołyńskiej retoryce, można mieć pewność, że w większym stopniu mamy do czynienia z wyborczym sloganem niż z faktycznym współczuciem dla rodzin ofiar i troską o stworzenie mostów między oboma narodami. Mimo że potrzeba ich zbudowania jest dla wszystkich oczywista. Niepodległa, silna Ukraina, której uda się strząsnąć demony przeszłości, jest Polsce potrzebna jak powietrze. W tej sprawie – powtórzę – sporu nie ma i pewnie nie będzie.

Tuż obok stoi problem nie jednej, ale dwóch osobnych „prawd” o wspólnej historii. Te narracje po obu stronach granicy są niestety różne. I to nas dzieli najbardziej, a nie kwestia słownictwa, jakiego będziemy używali w opisie wydarzeń wołyńskich z 1943 roku.
Ukraińscy historycy i publicyści, a za nimi politycy w znakomitej większości, mówią o wzajemnych czystkach etnicznych i akcentują rachunek krzywd rozciągnięty na przynajmniej kilka dramatycznych dekad XX wieku. Dla nich nie ma specjalnej różnicy, czy mówimy o „rzezi” wołyńskiej, czy posługujemy się umocowanym w prawie międzynarodowym pojęciem „ludobójstwa”. Oba pojęcia są równie nieakceptowalne.

W Polsce przytłumione w czasach komunizmu poczucie wołyńskiej krzywdy i straty eksplodowało nie tylko coraz szerszą społeczną wiedzą o tamtych wydarzeniach, ale i profesjonalnymi badaniami historyków. W ich świetle zastosowanie terminu „ludobójstwo”, tak jak je rozumie Konwencja o Zapobieganiu i Karaniu Zbrodni Ludobójstwa z 9 grudnia 1948 roku, do opisu antypolskiej akcji OUN i UPA na Wołyniu jest w pełni zasadne. Wystarczy, nawet przy elementarnej wiedzy prawniczej, wczytać się w artykuł drugi konwencji, by nie mieć żadnych wątpliwości.

Co Polacy wiedzą o zbrodni wołyńskiej?

Osobną sprawą jest, czy takie zdefiniowanie czystek etnicznych na Wołyniu powinno skutkować konsekwencjami prawnymi w postaci jakichkolwiek polskich roszczeń. Nie mam wątpliwości, że byłby to krok nietrafiony i niezasadny. Przede wszystkim dlatego, że nie ma żadnej ciągłości pomiędzy współczesną ukraińską państwowością, a mordercami z OUN i UPA. Jest jeszcze kwestia osobistej odpowiedzialności za zbrodnie. Można założyć, że sprawcy już wymarli. Ale jeśli ktoś z nich przeżył, to ściganie byłoby możliwe tylko w przypadku uznania wydarzeń na Wołyniu za zbrodnię wojenną, zbrodnię przeciw ludzkości czy ludobójstwo.

I jeszcze dwie ważne rzeczy. Warto mieć świadomość, że Ukraina może bardziej niż Polska była doświadczona przez totalitaryzmy XX wieku. To kraj tragicznie przeorany przez komunizm i faszyzm, z traumami nie mniejszymi niż nasze. Dajmy im w spokoju uporać się z własną historią. Jeśli w Kijowie zwycięży aspiracja europejska, będzie to nieuniknione. Właśnie dlatego wszelkimi sposobami należy wspierać tę aspirację. W wolnym, demokratycznym, sąsiedzkim kraju łatwiej będzie przełamać ów dwugłos historycznych narracji. I łatwiej przy zachowaniu pamięci pokoleń ułożyć się na przyszłość.

Upór działaczy czy tylko akolitów partii Swoboda w sprawie Bandery, Szuchewycza i ich wizji historii ma swoje odbicie w polskich politycznych przepychankach w Sejmie i na innych forach. Przysłuchując się agresywnej wołyńskiej retoryce, można mieć pewność, że w większym stopniu mamy do czynienia z wyborczym sloganem niż z faktycznym współczuciem dla rodzin ofiar i troską o stworzenie mostów między oboma narodami. Mimo że potrzeba ich zbudowania jest dla wszystkich oczywista. Niepodległa, silna Ukraina, której uda się strząsnąć demony przeszłości, jest Polsce potrzebna jak powietrze. W tej sprawie – powtórzę – sporu nie ma i pewnie nie będzie.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka