Po klęsce wielkich narracji filozoficznych dominują brak pewności siebie i stawianie znaków zapytania. Obecnie częściej występuje postawa, którą wyrażają słowa: „Nie wiem, czy Bóg istnieje" niż ta sprowadzająca się do prostej jak cep frazy: „Boga nie ma".
Magdalena Środa żadnymi wątpliwościami w sprawach ostatecznych chyba się nie zadręcza. Taki wniosek płynie z jej wczorajszego felietonu w „Gazecie Wyborczej". Szydzi ona z piątkowej wypowiedzi Pawła Kowala (w Radiu TOK FM), w której polityk ten stwierdził, że interpretacja wydarzeń historycznych – takich jak zwycięstwo Polaków w Bitwie Warszawskiej – w kategoriach cudownego działania Opatrzności Bożej, ma rację bytu w przestrzeni publicznej.
Warto zwrócić uwagę na to, jakie intencje przypisuje Środa eurodeputowanemu. Jej zdaniem, „Kowal potrzebuje (...) wsparcia Kościoła, więc ostatnią rzeczą, na którą może sobie dziś pozwolić, jest krytykowanie hierarchów (...). Stąd potrzeba konformizmu".
Widocznie światłej filozof nie mieści się w głowie, że były wiceminister spraw zagranicznych może traktować swoją wiarę serio i dlatego wygłasza takie, a nie inne opinie. Ostatnio brał on udział w pielgrzymce na Jasną Górę. Ale może i to jest w oczach Środy aktem konformizmu.
Tak czy inaczej, przemądrzałość z jaką felietonistka „Wyborczej" feruje swoje wyroki osłabia argumenty, którymi szermuje. Przeświadczenie o tym, że cudów nie ma, i że wszystko da się racjonalnie wyjaśnić, też jest przecież przesądem. A skoro tak, to nie ma to nic wspólnego z krytyczną refleksją, o którą dopominają się czerpiący z dziedzictwa oświecenia intelektualiści. A przecież Magdalena Środa do nich się zalicza.