Moskwa nie tylko zakłada w planach strategicznych wojnę z Polską, ale też od lat konsekwentnie ją ćwiczy. Każdy milion mniej w kasie Ministerstwa Obrony Narodowej, każdy samolot lub rakieta niedostarczona polskiej armii, to dla niej wielka radość. Nie dawajmy jej tej satysfakcji.
Podczas poprzednich manewrów Zapad w 2009 roku symulowano walkę z rebeliantami przenikającymi z Polski i Litwy, w efekcie postępującej eskalacji konfliktu doszło do uderzenia atomowego rakietą taktyczną na miasto przeciwnika (Warszawę).
Obecne manewry nie są obserwowane przez inspektorów Paktu Północnoatlantyckiego, zatem ich przebieg nie jest w pełni znany; z tego, co ujawniły ministerstwa obrony Rosji i Białorusi, także tym razem będą ćwiczone walki z oddziałami nieregularnymi, ale też – co ciekawsze – integracja obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej obu państw.
1
Polska w swojej strategii obronnej zakłada, że konflikt konwencjonalny z obcą armią musi być poprzedzony okresem napięć i przygotowań po stronie przeciwnika, wystarczająco długim, by zaalarmować naszych sojuszników w NATO i dać nam czas na przysposobienie się do walki, tymczasem Rosja co najmniej od roku ćwiczy swoją armię do szybkich uderzeń siłami powietrzno-desantowymi i rakietowymi.
Niedawne wielkie manewry na wschodniej Syberii udowodniły, że radzi sobie coraz lepiej z przerzutem wojsk na duże odległości i osiąganiem w szybkim tempie przez oddziały zdolności operacyjnej. Armia rosyjska już jest w stanie uderzyć z marszu bez długotrwałych przygotowań, od decyzji o ataku do jego przeprowadzenia upłyną jakieś dwa tygodnie, może nawet krócej.