Możliwości jest kilka, ale gdyby francuski eseista urodził się nad Wisłą, zapewne mógłby odpowiedzieć: Trzeba wspomnieć coś o Smoleńsku. Niczym Adam Michnik podczas niedzielnej uroczystości wręczenia NIKE.
Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej" nagrodzonej książki Joanny Bator nie czytał, bo gdyby ją znał, nie mógłby powiedzieć, że „są dwie Polski - literatury i religii smoleńskiej".
Powieść „Ciemno, prawie noc", przede wszystkim mroczna opowieść o kobiecości i rodzinnym Wałbrzychu, jest bowiem również głosem na temat współczesnej Polski i to tej widzianej z perspektywy internetowych nienawistników. A akurat wśród nich nie brakuje ani wśród tych, którzy w zamach wierzą, ani tych co uważają, że ofiary są same sobie winne. Pomijam już taki drobiazg, że w literaturze polskiej ślady tego wydarzenia też już się pojawiły.
Szkoda, że Adam Michnik nie widział zdumionej miny Joanny Bator, kiedy mówił o religii smoleńskiej. Być może zepsuł w ten sposób utalentowanej autorce jeden z najważniejszych momentów w karierze, wplątując ją w sprawę, z którą chyba nie chce mieć nic wspólnego (bo się na te tematy nie wypowiada) i narażając na niepotrzebne ataki.
Zabawne, że te słowa padły z ust redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej", która zarzuca smoleńską obsesję PiS-owi. Skoro Michnikowi nawet komiks Macieja Sieńczyka i wiersze Justyny Bargielskiej kojarzą się z „religią smoleńską", zasadne wydaje się pytanie kto naprawdę ma na tym tle taką obsesję, że musi o tym mówić w chwili, która powinna być świętem literatury.