Skupieni na osobie pani prezydent politycy, na ten, równie ważny element, nie zwracali uwagi. Ustrój stolicy jest zaś, moim zdaniem, jedną z przyczyn tak fatalnych skutków zarządzania miastem.
Referendum jest tej negatywnej oceny najlepszym uzasadnieniem, ale są inne dowody. To miasto dysponuje największym budżetem w kraju, a nie dorobiło się ani jednego fragmentu zabudowy w pełni zrewitalizowanego, ani jednego fragmentu publicznej przestrzeni zagospodarowanej wedle europejskiego standardu (poza może Krakowskim Przedmieściem). Ma natomiast wyjątkowe osiągnięcia biurokratyczne: specustawę warszawską, 18 dzielnic z dodatkowymi ponad 400 radnymi, oczywiście z dietami i wszystkimi samorządowymi apanażami, 18 dodatkowych urzędów z urzędnikami oraz utarczkami między tymi księstewkami.
To prawda, że Warszawa jest nieco większa od Krakowa, ale ten jest większy od Wrocławia, a żadnemu z nich nie przychodzi na myśl budowanie wewnętrznych struktur, a obydwa miasta, jak wiele zresztą innych w Polsce, mają osiągnięcia nieporównywalnie lepsze niż najbogatsza Warszawa.
Nie twierdzę, że likwidacja dzielnic i utworzenia w to miejsce jednej rady miasta i jednego urzędu (może z kilkoma filiami) usprawni cudowanie działanie warszawskiego samorządu, ale będzie on zapewne tańszy, i bardziej przejrzysty.
Miasto, to przecież bardzo scentralizowany organizm, wymagających centralnego zarządzania i ogólnomiejskich inwestycji. Metro czy drogi szybkiego ruchu, a nawet drugorzędne ciągi komunikacyjne to ogólnomiejskie zadania. Nie zważają też na granice dzielnic np. mieszkańcy Ursynowa szukając pracy czy przychodni w całym mieście.