Sienkiewicz zawalił zanim ruszył pochód

Minister Bartłomiej Sienkiewicz przegrał bitwę z okłopochodową chuliganerką zanim „Marsz Niepodległości" zdążył ruszyć.

Publikacja: 15.11.2013 07:43

Marek Domagalski

Marek Domagalski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jako historyk powinien znać przestrogę legendarnego chińskiego teoretyka sztuki wojennej Sun Tzu, że bitwa jest rozstrzygnięta zanim się jeszcze rozpocznie.

Minister zgromadził w stolicy 11 listopada ogromne siły policyjne: liczne zmasowane i wyekwipowane zwarte oddziały, np. po obu stronach Kruczej stały dziesiątki, jeśli nie setki, policyjnych wozów wszelkiego asortymentu, a w wielu bocznych ulicach czekały zwarte roty policjantów.

Gdzie był błąd ? Odnoszę wrażenie, że ustawiono je nie tam gdzie trzeba, posuwały się za pochodem, jakby nie było oczywiste, że grupki zaczepnych rozrabiaków będą szybsze w bieganiu po uliczkach śródmieścia, niż raczej niemrawe (z natury rzeczy) zwarte pododdziały policji.

Minister spraw wewnętrznych oceniając w czwartek działania policji przyznał, że w dwóch miejscach oddalonych od trasy „Marszu Niepodległości", przy skłocie i na pl. Zbawiciela (tęcza), ewidentnie nie zdążono z reakcją. Interesuje mnie jednak najbardziej ambasada rosyjska o które tyle teraz biadolenia. To jest miejsce klęski.

Minister mówi (cytuję za PAP), że incydent przed ambasadą Rosji „ma zupełnie inny charakter, ponieważ do tej pory nikomu w niepodległej Polsce nie przyszło do głowy, że można zaatakować placówkę obcego państwa". Z kolei doświadczenia wielu europejskich policji pokazują, że „barierki i rząd policjantów to jest coś, co budzi agresję i tam, gdzie wprowadzone są takie środki, agresja rozlewa się o wiele silniej i ma o wiele bardziej niszczące skutki". Krótko mówiąc minister chce nas przekonać, że agresja pod ambasadą nie była do przewidzenia, z drugiej strony, że policyjna ochrona zwiększała ryzyko incydentu. Liczył na spokój, ewentualnie przerzucenie policji.

Tylko odsiecz nie zdążyła – bo fatalnie ustawiona przed marszem nie mogła zdążyć.

Nawet laik wie, że ambasada rosyjska, ze względu na bolesną historię relacji z naszym wschodnim sąsiadem, jest szczególnym symbolem. Ale i bez tego policja winna była ją chronić. Prawo o zgromadzeniach dostrzega ten problem i w art. 6 ust. 2 stanowi, że jeżeli zgromadzenie organizowane jest w pobliżu siedzib przedstawicielstw dyplomatycznych, urzędów konsularnych, czy nawet organizacji korzystających z przywilejów dyplomatycznych, władze gminy zawiadamiają właściwego komendanta policji oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Chyba minister czytał tę krótką ustawę, i chyba powinien się przez chwilę zastanowić po co ustanowiono ten przepis. Bo przecież nie po to tylko by informować ministra o trasie „Marszu Niepodległości", gdyż i bez tego ją znał. Czyżby więc wyobraźnia zawiodła ministra i jego generałów?

Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne