„Wyborcza” w służbie gejowskiej dyktatury

Czy mamy w Polsce wolność słowa? Czy dziennikarze mediów publicznych mają prawo zadawać poważne pytania? Czy mogą poruszać trudne kwestie? Czy powinni dawać swobodnie wypowiedzieć się czytelnikom oraz słuchaczom?

Publikacja: 05.12.2013 14:11

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Tak, oczywiście, pod warunkiem, że wszystko to mieści się w granicach ściśle określonych przez „Gazetę Wyborczą". Jeśli nie – dziennikarze „GW" zamieniają się w cenzorów, ba, inkwizytorów, i wypalają wolność słowa gorącym żelazem.

Dziś spotkało to Jakuba Strzyczkowskiego, dziennikarza radiowej „Trójki", który odważył się zadać swoim słuchaczom pytanie, czy w Polsce mamy dyktaturę mniejszości seksualnych. „Kuba Strzyczkowski pytał w Trójce, czy mamy dyktaturę mniejszości seksualnych. Po co?" – punktuje groźnie na swojej stronie internetowej „Wyborcza" piórem Wojciecha Karpieszuka.

Dziennikarz „GW" formułuje pytania niemal w stylu peerelowskiej propagandy: „Jaki cel miała ta audycja? Upokorzenie osób homoseksualnych i transseksualnych? (...)  Czy na tym ma polegać misja mediów publicznych?". Można uzupełnić, za generałem Jaruzelskim: „Kto za tym stoi?". Pewnie PiS.

I nie pomoże Strzyczkowskiemu, że zadzwonił do wszystkich możliwych organizacji reprezentujących „kochających inaczej", że dał się wypowiedzieć paru lesbijskim celebrytkom. Bo, niestety, dał też głos słuchaczom „Trójki", którzy – o zgrozo! – przyznali, że owa dyktatura istnieje i jest niebezpieczna. A tak daleko wolność słowa posuwać się nie powinna – uważa inkwizytor z „Wyborczej". „Redaktor słucha, nie przerywa" – żołądkuje się Karpieszuk, wzburzony, że większość słuchaczy „Trójki" dostrzega jednak dyktaturę gejów i lesbijek.

Co zatem czeka Jakuba Strzyczkowskiego, po tym, gdy pozwolił sobie na poruszenie tematu, jak się okazało nie do strawienia dla kolegów z cenzury? Nic dobrego, obawiam się. Oczyma duszy już widzę skargi do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zawieszenie dziennikarza „Trójki".

Jedną zaletę ma tekst redaktora Wojciecha Karpieszuka na portalu „Wyborczej": dzięki niemu znamy odpowiedź na pytanie zadane przez Jakuba Strzyczkowskiego. Tak, dyktatura mniejszości istnieje, a „Gazeta Wyborcza" jest jej zbrojnym ramieniem. Dziś dała sygnał do nagonki. Redaktor Karpieszuk nie żartuje: „O nie, panie Kubo. O nie. Już nigdy się nie usłyszymy".

Tak, oczywiście, pod warunkiem, że wszystko to mieści się w granicach ściśle określonych przez „Gazetę Wyborczą". Jeśli nie – dziennikarze „GW" zamieniają się w cenzorów, ba, inkwizytorów, i wypalają wolność słowa gorącym żelazem.

Dziś spotkało to Jakuba Strzyczkowskiego, dziennikarza radiowej „Trójki", który odważył się zadać swoim słuchaczom pytanie, czy w Polsce mamy dyktaturę mniejszości seksualnych. „Kuba Strzyczkowski pytał w Trójce, czy mamy dyktaturę mniejszości seksualnych. Po co?" – punktuje groźnie na swojej stronie internetowej „Wyborcza" piórem Wojciecha Karpieszuka.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka