W roku 1965 padły słowa o epokowym znaczeniu, powiedzieć „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie" 20 lat po wojennej hekatombie nie było łatwo. Tu sprawa dotyczy kwestii mniejszej wagi, a jednak, choć list zostanie odczytany dopiero w tę niedzielę, komentowano go już setki razy. Gdyby ci, którzy go napisali, byli dziennikarzami, można by powiedzieć, że trafili z tematem.

Tuż przed świętami na stronie internetowej „Gazety Wyborczej" ukazał się wywiad z katechetą z Poznania. Najciekawsza w tej rozmowie była dla mnie kwestia „worka, korka i rozporka". Tak SB określała trzy najpopularniejsze zarzuty stawiane duchownym katolickim: pazerność, alkoholizm i łamanie celibatu.

Dziś młodzi ludzie, którzy przestają chodzić na lekcje religii, takich właśnie argumentów używają przeciw Kościołowi. Jednak zapytani, czy znają księży, którzy tak właśnie postępują, odpowiadają, że ci, z którymi mają do czynienia w parafiach, to „w porządku goście". Skąd czerpią informacje o tych „nie w porządku"? Oczywiście z mediów.

Kościół długo nie potrafił obchodzić się z mediami. Fatalne błędy i nieszczęśliwe wypowiedzi duchownych nawet w ostatnim roku trudno zliczyć, a jednak coś powoli się zmienia. I kwestia gender jest tego dowodem. Czy ktoś pamięta jeszcze dziś, że jesienią przez wiele tygodni tematem numer 1 były w mediach DWA (podkreślam tę liczbę, żebyśmy sobie przypomnieli skalę) przypadki pedofilii wśród polskich duchownych? Oczywiście mówimy o wyjątkowo odrażającym procederze, ale jednocześnie jest to margines marginesu, bo księży jest w naszym kraju ponad 30 tysięcy. Dlatego chylę czoła przed biskupami, którzy wpadli na pomysł, by gromko wypowiedzieć się w obronie tradycyjnej rodziny (temu przecież głównie ma być poświęcony ów niedzielny list duszpasterski). Bo nie ma wątpliwości, że jest ona zagrożona. Wskazano problem dużo ważniejszy, choć i tak wszystko skupiło się na walce z wyznawcami gender, których w Polsce dałoby się pewnie pomieścić w jednym niedużym kościele.

Co nie znaczy, że niektóre pomysły z kwestionowaniem naturalnych różnic płci nie są niebezpieczne. Ale najistotniejsze jest, że Kościół katolicki wyszedł z defensywy i próbuje za pośrednictwem mediów walczyć o dusze Polaków.