Rozliczenie faktury przez Sejm poseł tłumaczy ważnymi obowiązkami poselskimi, które tego dnia sprowadziły go do Lublina.
Jak ujawniły media, poseł był szantażowany, ponieważ nie zapłacił prostytutce za usługi seksualne. Gdy ta rozpoznała w telewizji niesolidnego klienta, postanowiła zarobić na nim jeszcze więcej, spotkać się ?z nim – właśnie w owym lubelskim hotelu – nagrać spotkanie i zagrozić, że jeśli nie przekaże jej kilku tysięcy złotych, upubliczni nagranie.
Można by oczywiście tu oburzać się hipokryzją posła należącego do niedawna do prawicowej Solidarnej Polski, który nie tylko korzysta ?z usług prostytutki, lecz ?w dodatku nie chce jej za to zapłacić. Choć być może właśnie to nie hipokryzja, ale konsekwencja: konserwatywny polityk, uważając płatny seks za niemoralny, postanowił po prostu za niego nie płacić.
Ale tak serio: sprawa ?ta po raz kolejny ujawnia systemowe patologie rozliczania wydatków polskich posłów. Niedawno opisywaliśmy w „Rzeczpospolitej" monstrualne zwroty za paliwo posłów-ministrów. Urzędujący jako szefowie lub wiceszefowie resortów posłowie mają do dyspozycji non stop służbowe limuzyny. Nie przeszkadzało to większości z nich złożyć w kancelarii Sejmu stosownych deklaracji, jakoby wykorzystywali do celów służbowych prywatne samochody. Każdy z nich dzięki temu uzyskał zwrot wydatków w wysokości niemal 40 tys. złotych rocznie.
Teraz okazuje się, że bardzo podobnie ma się rzecz z noclegami posłów. Wystarczy oświadczyć, że pobyt w hotelu miał związek z wykonywaniem mandatu posła, i już płaci za niego Kancelaria Sejmu. Nie ma zaś przy tym znaczenia, czy ?w rzeczywistości poseł przyjechał służbowo, czy prywatnie, czy spotkał się ?z wyborcami, czy bawił się ?z prostytutkami.