Sorry, ale takich mamy polityków

Był czas, gdy Donald Tusk zapowiadał odchudzenie administracji państwowej i zmniejszenie liczby ministerstw.

Publikacja: 08.02.2014 07:00

Tomasz Krzyżak

Tomasz Krzyżak

Foto: Fotorzepa

To jednak bardzo odległa przeszłość. Ministrów tylko pozornie mamy mniej, zaczęło bowiem przybywać wszelkiej maści pełnomocników. I dziś Donald Tusk powoli zbliża się do rekordów, które w PRL ustanawiali Bolesław Bierut, Piotr Jaroszewicz czy Edward Babiuch.

Widać to po liczbie stanowisk w rządzie lub miejscach mocno z nim powiązanych. W gabinecie Tuska ministrów jest wprawdzie tylko 19, ale premier oraz rząd mają aż 18 pełnomocników. W sumie 37 stanowisk. Bierut w swoim rządzie miał 39 ministrów, Jaroszewicz 38, a rekordzista Babiuch aż 41. Rząd ma zatem pełnomocników do spraw odpowiednio: dialogu międzynarodowego, równego traktowania, polityki klimatycznej itd. Był też pełnomocnik do spraw przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu.

Ale to ministrowie biją wszelkie rekordy. Szef MSZ Radosław Sikorski ma ich ośmiu, w tym m.in. do spraw designu i aranżacji. To pewnie on koordynował zakup przez resort w ub.r. 28 luksusowych foteli za sumę aż 300 tys. złotych.

Z kolei w resorcie Elżbiety Bieńkowskiej jest pełnomocnik do spraw ścieżek rowerowych. Ten ostatni pracuje na przykład nad specjalnymi przywilejami dla rowerzystów, by mogli poruszać się po niektórych ulicach pod prąd. Jeśli spojrzeć na to z przymrużeniem oka, to da się zauważyć, że brakuje chociażby pełnomocnika do spraw nagłych zjawisk pogodowych. Ten ostatni przydałby się na pewno Elżbiecie Bieńkowskiej lub szefom PKP.

Wyliczankę można ciągnąć w nieskończoność. Zdecydowana większość pełnomocników to stanowiska całkowicie niepotrzebne. Sprawy, którymi się zajmują, z łatwością dałoby się przydzielić już pracującym w ministerstwach urzędnikom. Nie robi się tego, bo stanowisko pełnomocnika – podobnie jak posada w tak zwanym gabinecie politycznym – to gratyfikacja. Za co? Ano na przykład za poparcie w wyborach. Sorry, ale taką mamy klasę polityczną.

To jednak bardzo odległa przeszłość. Ministrów tylko pozornie mamy mniej, zaczęło bowiem przybywać wszelkiej maści pełnomocników. I dziś Donald Tusk powoli zbliża się do rekordów, które w PRL ustanawiali Bolesław Bierut, Piotr Jaroszewicz czy Edward Babiuch.

Widać to po liczbie stanowisk w rządzie lub miejscach mocno z nim powiązanych. W gabinecie Tuska ministrów jest wprawdzie tylko 19, ale premier oraz rząd mają aż 18 pełnomocników. W sumie 37 stanowisk. Bierut w swoim rządzie miał 39 ministrów, Jaroszewicz 38, a rekordzista Babiuch aż 41. Rząd ma zatem pełnomocników do spraw odpowiednio: dialogu międzynarodowego, równego traktowania, polityki klimatycznej itd. Był też pełnomocnik do spraw przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu.

Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku