Kilka trudnych prawd o wizach do USA

Bardzo modne jest znowu - także w mojej redakcji - narzekanie na to, jak źli Amerykanie nas źle traktują w sprawie wiz. Dorzucę więc do tej dyskusji kilka faktów.

Aktualizacja: 12.02.2014 19:27 Publikacja: 12.02.2014 16:50

Bartosz Węglarczyk

Bartosz Węglarczyk

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński

1.

Kilka lat temu leciałem na wakacje do USA. Na lotnisku w Los Angeles zostałem zatrzymany przez oficera służby granicznej, który po obejrzeniu mojej wizy w paszporcie zaczął podejrzewać, że jest podrobiona. Spędziłem dwie godziny w kolejce do jego przełożonej, która po krótkiej, bardzo miłej rozmowie wbiła mi stempel i wpuściła do USA.

Za mną w kolejce stało dwóch Norwegów. Z jakiegoś powodu ich dokumenty (wiz nie potrzebowali) też się nie spodobały oficerom na granicy. Byli wściekli, po angielsku głośno narzekali, że są skandalicznie traktowani. Powiedziałem im, żeby byli nieco grzeczniejsi, bo wściekłością nic nie zdziałają. Prychnęli, machnęli ręką. Tuż po mnie zaczęli krzyczeć na ową przełożoną. Ta spokojnie patrząc im w oczy powiedziała, że odmawia im prawa wjazdu do USA i odesłała ich do domu.

Prawda jest taka, że Polacy nie są ani lepiej, ani gorzej traktowani na granicy USA od innych przyjezdnych. Sama procedura nie jest miła, bo niemiło jest być odpytywanym. Ale przechodzą przez to wszyscy. Tak, zdarzają się tu niemili i aroganccy oficerowie. Radzę jednak spytać przybyszy z krajów b. ZSRR, czy nie spotykają takich oficerów również na polskiej granicy.

W 1997 roku zostałem zatrzymany na lotnisku w Amsterdamie, bo oficer holenderskiej służby granicznej uznał, że Polak nie może podróżować bez gotówki, za to z dwoma kartami kredytowymi. Zostałem formalnie deportowany i zamknięty w areszcie imigracyjnym, gdzie miałem czekać na samolot do Polski.

Spędziłem tam kilka godzin grając w karty z grupą imigrantów z Afganistanu, którzy próbowali wjechać do Holandii na naprawdę podrobionych wizach. Z opresji wybawił mnie dopiero polski dyplomata, który zaświadczył na lotnisku, że jest możliwe, że Polak podróżuje bez gotówki.

Piszę o tym, bo złe historie na kontrolach granicznych zdarzają się wszędzie i mogą się zdarzyć każdemu.

2.

Jest mitem, że Polacy lecący na wakacje do USA nie dostają wizy. Nie znam ani jednej historii, gdy ktoś, kto naprawdę chciał spędzić wakacje w USA - czyli miał wykupiony bilet powrotny, hotel, zarezerwowany samochód itd. - nie dostał wizy bez jakiegoś ważnego powodu. Wiem natomiast, że ludzie, którzy tej wizy nie dostali, rzadko kiedy ujawniają, że nie dostali jej bo np. kiedyś złamali prawo w USA, że zostali deportowani, albo że chcą jechać do Disneylandu - jak opowiadał przy mnie kiedyś w konsulacie USA w Warszawie pewien mocno starszawy góral - za 20 dolarów autostopem z Nowego Jorku.

Prawda jest taka, że Polacy nadal latają do USA w dużej mierze po to, by tam nielegalnie pracować. Wielu z nich zostaje też w Ameryce po wygaśnięciu wizy. Każdy taki odkryty przez służby imigracyjne przypadek psuje nam statystyki.

Do tego dochodzi fakt, że wiele osób składa wnioski o wizę po kilka razy, choć do statystyk każdy taki przypadek odmowy wizy liczy się za każdym razem oddzielnie. I naprawdę są w Polsce osoby, które po odmowie wydania wizy w jednym konsulacie jadą do konsulatu w innym mieście pół roku później. Bo tak bardzo chcą odwiedzić Disneyland za pensję np. 800 zł miesięcznie.

3.

Pytania we wniosku wizowym np. o pensję służą właśnie temu - ustaleniu wiarygodności składającego wniosek. Jeśli ktoś opowiada, że chce spędzić weekend w hotelu w Nowym Jorku na zakupach, a zarabia 1,2 tys. zł, to znaczy, że kłamie. Jeśli ktoś nie ma karty kredytowej, ale pisze we wniosku, że wynajmie samochód w Hertzu, to znaczy, że kłamie.

Podobnemu celowi służą tak wyśmiewane przez wielu krytyków pytania we wniosku wizowym np. o działalność wywrotową i terrorystyczną. Wiem, że dla wielu z tych krytyków brzmi to śmiesznie, ale Amerykanie naprawdę nie spodziewają się, że ktoś przyzna się we wniosku wizowym do przygotowywania zamachu terrorystycznego w USA.

W tych pytaniach chodzi o to, by w razie czego mieć na piśmie kłamstwo składającego wniosek wizowy - a kłamanie na oficjalnych dokumentach jest w USA bardzo poważnym przestępstwem, które niezwykle ułatwia później prokuraturze procesy sądowe, a oskarżonym bardzo utrudnia skuteczną obronę. Krytykowanie tych pytań jako głupich czy poniżających świadczy jedynie o nieznajomości amerykańskiego prawa, niczym innym.

4.

Oczywiście możemy wprowadzić obowiązek wizowy dla Amerykanów w odwecie za to, że mamy wciąż wizy do USA. Tyle, że poza poczuciem narodowej dumy jedynie na tym stracimy.

W zeszłym roku do Polski przyjechało 300 tys. obywateli USA (liczba ta nie obejmuje tych Polonusów, którzy wjechali do Polski na polskim paszporcie). Jedynie z pięciu krajów UE mieliśmy w tym czasie więcej przybyszów. Do Polski przyleciało w 2013 r. więcej Amerykanów niż np. Francuzów.

Ilu z nich nie przyjedzie, jeśli będzie musiało ubiegać się o polską wizę? Połowa? Dwie trzecie? Czy Polska jest wystarczająco atrakcyjnym dla Amerykanów celem podróży, by stać w konsulacie RP po wizę, skoro bez wiz mogą pojechać do Pragi, Paryża, czy Londynu? Ilu biznesmenów, zwłaszcza tych mniejszych, machnie ręką i pojedzie robić interesy tam, gdzie nie muszą stać w kolejkach po wizy?

Na wprowadzeniu wiz dla Amerykanów ucierpi polska turystyka i polski biznes. To krok histeryczny i kompletnie nie w interesie Polski.

Polski rząd powinien natomiast, tak jak to robił kiedyś rząd czeski, przeprowadzić kampanię informacyjną dla tych Polaków, którzy wciąż jeżdżą do rodzin w USA pracować na czarno. Powinien ich do tego zniechęcić, powinien ich w ogóle zniechęcać do składania wniosków o wizy. To jedyny sposób, by ograniczyć liczbę odrzucanych wniosków, a co za tym idzie, wejść do programu bezwizowego.

No i przede wszystkim polscy politycy powinni wreszcie przestać mówić o zniesieniu wiz jako o najważniejszej sprawie w stosunkach USA i Polski. Nie jest to sprawa nawet ważna, a polscy politycy choćby stanęli na głowie, nie są w stanie jej załatwić w rozmowach z Amerykanami. Bo mogą ją załatwić jedynie w rozmowach z Polakami.

Kilka lat temu leciałem na wakacje do USA. Na lotnisku w Los Angeles zostałem zatrzymany przez oficera służby granicznej, który po obejrzeniu mojej wizy w paszporcie zaczął podejrzewać, że jest podrobiona. Spędziłem dwie godziny w kolejce do jego przełożonej, która po krótkiej, bardzo miłej rozmowie wbiła mi stempel i wpuściła do USA.

Za mną w kolejce stało dwóch Norwegów. Z jakiegoś powodu ich dokumenty (wiz nie potrzebowali) też się nie spodobały oficerom na granicy. Byli wściekli, po angielsku głośno narzekali, że są skandalicznie traktowani. Powiedziałem im, żeby byli nieco grzeczniejsi, bo wściekłością nic nie zdziałają. Prychnęli, machnęli ręką. Tuż po mnie zaczęli krzyczeć na ową przełożoną. Ta spokojnie patrząc im w oczy powiedziała, że odmawia im prawa wjazdu do USA i odesłała ich do domu.

Pozostało 85% artykułu
Komentarze
Kamil Kołsut: Czy Andrzej Duda trafi do MKOl i dlaczego Donald Tusk nie ma racji?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?