Operacja "Krym"

Inwazja na Krymie mówi nam wiele o imperialnych planach Putina. Ale mówi nam też bardzo dużo o stanie rosyjskiej armii.

Publikacja: 19.03.2014 12:35

W latach 90. rosyjska armia była w stanie całkowitej rozsypki. Pierwsza wojna czeczeńska została wygrana przez Rosjan tylko dlatego, że zalali malutką republikę gigantyczną ilością wojska i nie przejmowali się stratami ani własnymi, ani ludności cywilnej. Masakra kantemirowskiej dywizji pancernej w Groznym na przełomie 1994 i 1995 roku była dowodem na to, że rosyjska armia nadaje się co najwyżej do statystowania w filmach wojennych.

Później było nieco lepiej. Nieco, bo wojna z Gruzją w 2008 roku znowu pokazała, że rosyjska armia nie jest gotowa na nowoczesne, szybkie konflikty. Armia gruzińska została pokonana, ale Rosjanie stracili kilkanaście samolotów i śmigłowców, co z punktu widzenia wojskowej taktyki nie powinno się było zdarzyć.

Po wojnie w Gruzji Władimir Putin wprowadził szereg reform w wojsku. Nowe pokolenie rosyjskich dowódców szczegółowo studiowało poczynania armii amerykańskiej w Iraku i Afganistanie, a także działania amerykańskich sił specjalnych w wojnie z terroryzmem. Pojawił się nowy sprzęt, pojawiła się prawdziwie zawodowa kadra podoficerska.

Rezultaty tej reformy widzimy dziś na ulicach Symferopola i Sewastopola. Krym zaatakowała rosyjska armia - nie mamy co to tego wątpliwości. Nie ma co do tego wątpliwości Bruksela, która umieściła na swej liście sankcji trzech wojskowych dowódców operacji "Krym".

Rosyjska armia na Krymie nie odpowiada jednak powtarzanym często w Polsce stereotypom. Rosyjscy żołnierze zachowują doskonałą, niemal idealną dyscyplinę. Są świetnie zorganizowani, dowodzeni, widać, że podoficerowie i oficerowie znają swoje zadania i mają jasno wytyczone zasady działania.

W rosyjskim planie podboju Krymu jak na razie z wojskowego punktu widzenia nie ma ani jednej pomyłki. Fakt, że poza kilkoma drobnymi incydentami Kreml może nadal kłamać, iż na Krymie nie ma rosyjskiego wojska, mówi dużo i o prawdomówności Moskwy, ale i o profesjonalizmie żołnierzy.

Przy okazji - rosyjscy żołnierze na Krymie niemal idealnie maskują swe pochodzenie. Ich sprzęt jest doskonale przygotowany. Jakże ogromną drogę przebyła rosyjska armia od 1994 roku, gdy ówczesny minister obrony, wiecznie podpity gen. Graczow wysyłał pociągami do Czeczenii czołgi bez luf, bo te jechały pociągiem przez pomyłkę wysłanym w drugą stronę.

Imperialne plany Putina opierają się w dużej mierze na profesjonalnej armii zdolnej do przeprowadzenia szybkich, zaskakujących operacji wojskowej w stylu sił specjalnych. Operacja "Krym" była pierwszym, ale zapewne nie ostatnim pokazem umiejętności nowych, putinowskich sił zbrojnych.

W latach 90. rosyjska armia była w stanie całkowitej rozsypki. Pierwsza wojna czeczeńska została wygrana przez Rosjan tylko dlatego, że zalali malutką republikę gigantyczną ilością wojska i nie przejmowali się stratami ani własnymi, ani ludności cywilnej. Masakra kantemirowskiej dywizji pancernej w Groznym na przełomie 1994 i 1995 roku była dowodem na to, że rosyjska armia nadaje się co najwyżej do statystowania w filmach wojennych.

Później było nieco lepiej. Nieco, bo wojna z Gruzją w 2008 roku znowu pokazała, że rosyjska armia nie jest gotowa na nowoczesne, szybkie konflikty. Armia gruzińska została pokonana, ale Rosjanie stracili kilkanaście samolotów i śmigłowców, co z punktu widzenia wojskowej taktyki nie powinno się było zdarzyć.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Po oświadczeniu Karola Nawrockiego pozostaje zadać jedno pytanie
Komentarze
Estera Flieger: Karol Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Kryzys uderza w przywództwo w partii
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku