W latach 90. rosyjska armia była w stanie całkowitej rozsypki. Pierwsza wojna czeczeńska została wygrana przez Rosjan tylko dlatego, że zalali malutką republikę gigantyczną ilością wojska i nie przejmowali się stratami ani własnymi, ani ludności cywilnej. Masakra kantemirowskiej dywizji pancernej w Groznym na przełomie 1994 i 1995 roku była dowodem na to, że rosyjska armia nadaje się co najwyżej do statystowania w filmach wojennych.
Później było nieco lepiej. Nieco, bo wojna z Gruzją w 2008 roku znowu pokazała, że rosyjska armia nie jest gotowa na nowoczesne, szybkie konflikty. Armia gruzińska została pokonana, ale Rosjanie stracili kilkanaście samolotów i śmigłowców, co z punktu widzenia wojskowej taktyki nie powinno się było zdarzyć.
Po wojnie w Gruzji Władimir Putin wprowadził szereg reform w wojsku. Nowe pokolenie rosyjskich dowódców szczegółowo studiowało poczynania armii amerykańskiej w Iraku i Afganistanie, a także działania amerykańskich sił specjalnych w wojnie z terroryzmem. Pojawił się nowy sprzęt, pojawiła się prawdziwie zawodowa kadra podoficerska.
Rezultaty tej reformy widzimy dziś na ulicach Symferopola i Sewastopola. Krym zaatakowała rosyjska armia - nie mamy co to tego wątpliwości. Nie ma co do tego wątpliwości Bruksela, która umieściła na swej liście sankcji trzech wojskowych dowódców operacji "Krym".
Rosyjska armia na Krymie nie odpowiada jednak powtarzanym często w Polsce stereotypom. Rosyjscy żołnierze zachowują doskonałą, niemal idealną dyscyplinę. Są świetnie zorganizowani, dowodzeni, widać, że podoficerowie i oficerowie znają swoje zadania i mają jasno wytyczone zasady działania.