- Nie wystarcza być antyPiS-em – ogłosił lider PO, co pośrednio jest przyznaniem się do porażki projektu zjednoczenia całej opozycji pod jednym, wspólnym sztandarem. Pomysł, by szeroki front „wszyscy przeciw PiS” przyniósł dzisiejszej opozycji władzę po jesiennych wyborach okazał się nieskuteczny – co pokazały wybory do Parlamentu Europejskiego. Projekt taki mógłby być bowiem skuteczny, gdyby większość społeczeństwa czuła się zagrożona rządami PiS – a tak po prostu nie jest. Polacy konsumują dziś owoce wzrostu gospodarczego i dobrej koniunktury, którymi PiS się z nimi hojnie dzieli, kwestie związane z praworządnością i ramami konstytucji są dla większości wyborców abstrakcyjne, bo nie przekładają się w żaden sposób na ich codzienne życie, a poza tym sama opozycja prowadząca niekończące się targi kto z kim, gdzie i na jakich listach udowadnia, że w istocie sytuacja nie jest taka zła – bo gdyby była to politycy opozycji skupialiby się na nich, a nie na samych sobie.
Schetyna, który jeszcze niedawno zdawał się być rzecznikiem bloku, który Marek Sawicki nazywał „koalicją od Biedronia, do Pasonia (ten ostatni jest konserwatywnym działaczem ludowców)” wykonał więc nagły zwrot – i przedstawił program skrojony przede wszystkim pod liberalnego wyborcę Platformy. Jego propozycje mają trzech najważniejszych adresatów: młodych ludzi, mieszkańców wielkich miast i wszystkie te kobiety, które uważają, iż obecna Polska jest nadal zbyt patriarchalna.
Wielkim miastom Schetyna oferuje ich własne 500plus – tak należy chyba rozumieć zapowiedź premii za aktywność i pracę dla osób zarabiających poniżej średniej krajowej oraz działania zmierzające do wzrostu ogólnego poziomu wynagrodzeń (np. poprzez obniżenie składek ZUS – te ostatnie bardzo boleśnie odczuwają drobni przedsiębiorcy). Postawienie na docenienie pracy Polaków wydaje się bardzo słusznym posunięciem bo wciąż zbyt wysokie koszty pracy w Polsce potrafią być demoralizujące dla pracujących – zwłaszcza przy szerokim strumieniu świadczeń, które płyną do obywateli bez związku z ich aktywnością zawodową.
Kobietom lider PO oferuje równouprawnienie ekonomiczne (postulat zrównania płac kobiet i mężczyzn), a także wolną od światopoglądu i klauzuli sumienia służbę zdrowia. To ostatnie to – wyrażona nie wprost – obietnica cichej liberalizacji przepisów regulujących aborcję. Prawo zapewne się w tej materii nie zmieni, ale ma być skrupulatnie przestrzegane, czemu – jak wynika ze słów Schetyny – nie będą przeszkadzać powołujący się na klauzulę sumienia lekarze. Na tym polu twarzą tej formacji będzie Barbara Nowacka.
Do młodych skierowane są postulaty ekologiczne i umiarkowana liberalizacja obyczajowa. Jeśli chodzi o ekologię, to może ona być bazą do zdobywania wyborców na przyszłość: na Zachodzie Zieloni, m.in. dzięki tzw. młodzieżowym strajkom klimatycznym, rosną w siłę – i jeśli Platformie udałoby się zostać reprezentantem interesów tych, którzy obawiają się skutków ocieplenia klimatu – wówczas mogłaby zyskać pokaźną premię wyborczą (choć, jak się wydaje, jeszcze nie w tych wyborach). Na tu i teraz dla młodych jest zapowiedź choćby legalizacji związków partnerskich (bezpieczna, większość Polaków popiera takie rozwiązanie, a wśród młodych jak pokazują sondaże poparcie to jest rekordowo wysokie), czy obietnica iż PO u władzy nie będzie oznaczało kolejnego wysadzenia w powietrze systemu edukacji, lecz naprawę tego co jest. Czego jak czego, ale chaosu na tym polu wszyscy mają już dosyć.