Robert Mazurek wspomniał jako pierwszy o trzech gigantach polskiej sceny – Gustawie Holoubku, Zbigniewie Zapasiewiczu i Adamie Hanuszkiewiczu – którzy w oczach parlamentarzystów nie zasłużyli na taki honor. Ale przecież nie trzeba dużego wysiłku pamięci, by stworzyć całą listę zmarłych najwyższych talentów i zasług, których odejście nie wzruszyło posłów SLD.
Gdyby była to tylko kwestia estetyki, można by najwyżej westchnąć nad tym, co postkomuniści rozumieją przez sztukę wysoką: trochę tylko poniżej amanta z niezłego serialu sensacyjnego, jakim była „Stawka..." chętnie postawiliby zapewne kilku piosenkarzy disco polo i zawodników sztuk walki, całość okraszając paniami z kalendarzy, jakie po dziś dzień zobaczyć można w warsztacie wulkanizatora.
Gdyby była to tylko kwestia estetyki, można by zadumać się nad słabością Radosława Sikorskiego – on to bowiem, jak wynika z doniesień prasowych, stał za decyzją o uczczeniu wspólną minutą ciszy Stanisława Mikulskiego i Kazimierza Świtonia – do osobliwych połączeń smaków: czekoladę nieraz doprawia się chili, dzieci lubią bułkę z bananem, ale marszałek najwyraźniej woli kombinacje odważniejsze, w rodzaju ogórka kiszonego z kakao i z łojem.
Nie jest to jednak tylko kwestia estetyki. Sejm RP „wspólną minutą ciszy" postawił bowiem obok siebie i zrównał zasługi konferansjera na Festiwalu Piosenki Radzieckiej, członka KC PZPR w latach 70. i władz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w latach stanu wojennego ze współzałożycielem Wolnych Związków Zawodowych w roku 1978: człowiekiem wielokrotnie aresztowanym, nękanym, gnębionym, internowanym i pozbawionym przez władze majątku, którego zasługi i gotowość do ponoszenia ofiar za wspólną sprawę są o wiele ważniejsze niż jego mocno niefortunne zaangażowania w ostatnich latach życia.
Ktoś skłonny byłby pewnie drzeć szaty, nad fatalnymi wzorami, jakich dostarcza młodzieży Sejm RP, zrównując w jej oczach te dwa zaangażowania, niczym w pamiętnym manifeście Adama Michnika i Włodzimierza Cimoszewicza sprzed 20 prawie lat. Ja nie przejmowałbym się tym tak bardzo, nie przeceniam bowiem normotwórczej roli Sejmu dla dzisiejszych nastolatków.