Niespodziewanie znaleźliśmy się w niezwykle ważnym momencie dla bezpieczeństwa Polski. Historia gwałtownie przyśpieszyła kilka dni temu, gdy kanclerz Angela Merkel i prezydent François Hollande postanowili za wszelką cenę zakończyć wojnę na Wschodzie.
A to może oznaczać przyjęcie przynajmniej części dotychczas nieakceptowalnych warunków Kremla, takich jak federalizacja Ukrainy i zamknięcie temu krajowi drogi do zachodnich organizacji.
Z jednej strony zbliżyliśmy się do ostatecznej klęski prowadzonej przez Polskę od ćwierćwiecza polityki wobec Wschodu polegającej na wspieraniu suwerenności postradzieckich państw. Przecież najważniejsze z nich, Ukraina, najprawdopodobniej zostanie wkrótce zmuszone do kapitulacji przed Moskwą i utknie na długie lata po drugiej strony nowej żelaznej kurtyny.
Z drugiej strony czarne chmury zawisły nad jednością NATO. Rozbieżności między USA a Niemcami i Francją zaczynały przypominać te sprzed 12 lat, z czasów inwazji na Irak. Tym razem chodzi o naprawdę bliski nam wschód, więc skutki rozbicia wspólnoty transatlantyckiej byłyby bardziej dotkliwe.
Wczoraj jedność Zachodu w sprawie Ukrainy i Rosji ratowali Angela Merkel i prezydent Barack Obama. Ogłosili, że im się to udało. Zapowiedzieli współpracę i koordynację. Choć trzeba podkreślić, że najważniejsze decyzje dopiero przed nimi.