Jerzy Haszczyński: Może Egipt zrobi porządek w Libii

Prezydent As-Sisi montuje koalicję przeciwko terrorystom z tak zwanego Państwa Islamskiego, działającym w Libii.

Publikacja: 16.02.2015 21:40

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Jest na tyle brutalny wobec islamistów na własnym terenie, że może mu się powieść i w sąsiednim kraju. Zachód odetchnąłby z ulgą, gdyby to najważniejszy kraj arabski zajął się tym problemem.

Gdy pojawiła się przerażająca wiadomość, że terroryści z libijskiej gałęzi „Państwa Islamskiego" zorganizowali w typowym dla tej organizacji stylu egzekucję 21 Koptów, egipskich chrześcijan, od razu pomyślałem, że Abdel Fatah as-Sisi, były szef Najwyższej Rady Sił Zbrojnych i marszałek polny, im tego nie daruje. Zanim wysłał samoloty, by zbombardowały pozycje dżihadystów w Libii, skontaktowałem się z moim ulubionym politologiem prof. Saidem Sadekiem z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze i zapytałem: Jak będzie wyglądał odwet?

Odpowiedział: będą naloty, a potem wspólna interwencja (pewnie też głównie powietrzna) z Włochami i Francuzami.

Said Sadek nigdy mnie nie zawiódł, jeżeli chodzi o odczytywanie intencji egipskich władz, tych, które w lipcu 2013 roku obaliły prezydenta Mohameda Mursiego z Bractwa Muzułmańskiego. Tym razem stwierdził, że dbanie o bezpieczeństwo kraju nie ogranicza się przecież do działania w jego granicach, a wymordowanie jego obywateli na obcym terytorium zmusza do wyjścia poza te granice.

Teraz czytam, że As-Sisi rozmawiał przez telefon z prezydentem Francji i premierem Włoch o wspólnych działaniach - tak jak przewidział mój znajomy politolog z Kairu.

Taka operacja ma szanse powodzenia. Egipt ma silną armię i dobry, głównie zachodni sprzęt, właśnie zakupuje od Francji samoloty za parę miliardów euro. To dobra podstawa sojuszu. Zapewne istotnym elementem walki z „Państwem Islamskim" w Libii będzie też jeszcze mocniejsze wsparcie libijskich przeciwników dżihadystów z armią generała Haftara na czele, a że do tego Sadek nie ma wątpliwości.

Egipt przewodzący koalicji antydżihadystowskiej to bardzo dobre rozwiązanie. Lepiej jak Arabowie załatwiają arabskie sprawy, argument o wrogach z zepsutego Zachodu, którzy atakują „prawdziwych muzułmanów", traci na sile. Egipt ma poparcie bogatych monarchii znad Zatoki Perskiej, więc i finansów do takiej operacji nie powinno zabraknąć.

Przy okazji As-Sisi stanie się najważniejszym obrońcą prześladowanych chrześcijan na Bliskim Wschodzie. To, czego nie umie zrobić Zachód, zrobi przywódca Egiptu.

Tak szczerze mówiąc jest to bezwzględny dyktator, za jego krótkiej władzy na śmierć skazano tysiące ludzi (głównie członków Bractwa Muzułmańskiego). Egipt jest w tej ponurej dyscyplinie światowym rekordzistą. I nie spotykała go z tego powodu nadmierna krytyka ze strony Zachodu. Teraz można argumentować, że słusznie. Jest przecież idealnym sojusznikiem w walce z mnożącymi się szaleńcami z „Państwa Islamskiego". Na terenie Libii, która niedługo może się stać drugą Somalią, tyle że znacznie bliżej Europy.

Hasło do walki z libijskimi dżihadystami As-Sisi rzuca dokładnie w czwartą rocznicę wybuchu rewolucji, która kilka miesięcy później obaliła libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego. Byłem wtedy w Libii. I zagrożenia ze strony fundamentalistów islamskich tam nie odczuwałem. Pojawiła się refleksja, że może gdzieś się w drugim szeregu rewolucjonistów ukrywają, pozwalając grzać się w świetle kamer zachodnich telewizji znającym obce języki liberałom i zwolennikom państwa świeckiego.

Przypominam sobie taki fragment własnego reportażu z Cyrenajki: „Czy setki Libijczyków, których poznaliśmy, mówiły to, co chcieliśmy usłyszeć, a naprawdę myślą co innego? Czy wykorzystali Twittera i Facebooka, by utworzyć kalifat u bram Europy?". Wtedy trudno mi było w to uwierzyć. Teraz widać, że część z nich ma takie plany. Ale może nie mieli ich cztery lata temu?

Przytoczę jeszcze inny fragment, który dziś nabiera symbolicznego znaczenia: „Gdy mijaliśmy rozświetlone wtulone w Morze Śródziemne miasto Derna, dr Mazagri przeklinał Kaddafiego za to, że doprowadził do desperacji mnóstwo młodych Libijczyków, którzy nie zostali dopuszczeni do bogactw kraju. – To z Derny pochodzi wielu bojowników ściągniętych do Iraku przez al-Kaidę. Nie mieli nic do stracenia, to uwierzyli fundamentalistom – mówił neurochirurg z Wirginii Zachodniej, który w czasie naszej kilkunastogodzinnej podróży kilkakrotnie się modlił, raz odwiedził meczet. I wciąż podkreślał, że picie alkoholu i palenie papierosów to wielkie zło."

Kilkanaście godzin temu egipskie lotnictwo zbombardowało właśnie Dernę. Miastem rządzi teraz „Państwo Islamskie".

Komentarze
Tomasz Pietryga: Czy Karol Nawrocki pójdzie śladami Donalda Trumpa?
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Donald Trump może przerwać wojnę w Ukrainie w ciągu doby
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Indie a sprawa polska
Komentarze
Najnowszy sondaż pokazuje, jak ciekawa zrobiła się kampania na ostatniej prostej
Komentarze
Michał Szułdrzyński: 224 minuty piekielnych mąk, czyli co zapamiętamy z prezydenckiej debaty w TVP?