Na razie nie zobaczą jednak Państwo załamania kursu złotego, czy wyprzedaży akcji na GPW. Po pierwsze, rynkowi gracze spodziewali się wyniku niedzielnego głosowania i – mówiąc ich slangiem – jest on już „w cenach". Po drugie sam prezydent nie ma wielkiego wpływu na gospodarkę, do tego potrzebna jest większość sejmowa.
Dlatego inwestorzy będą teraz czekali na „trzecią turę", jaką staną się październikowe wybory parlamentarne. I przyglądali, co z hojnych obietnic zwycięskiego kandydata okaże tylko mirażem mającym uwieść elektorat, a co faktem naruszającym stosunkowo niezły dziś stan finansów państwowych. I dopiero, gdy rachunek wystawiony podatnikom zacznie ważyć w budżecie, pojawią się nieprzyjemne skutki rynkowe.