Reklama

Ameryka rezygnuje z roli strażnika cywilizacji

Polska konstytucja mówi o małżeństwie jako o związku kobiety i mężczyzny. W 1997 roku, gdy uchwalono ustawę zasadniczą, mało kto pewnie przewidywał, jak szybko radykalne postulaty zachodnich środowisk gejowskich trafią do Polski, jednak klimat obyczajowych zmian już dawało się wyczuć i na wszelki wypadek posłowie napisali, co rozumieją pod pojęciem małżeństwa. Jak się dziś okazuje – wyczuli, co się święci.

Aktualizacja: 28.06.2015 23:35 Publikacja: 28.06.2015 22:12

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Konstytucję Stanów Zjednoczonych, wciąż obowiązującą, kończono pisać 210 lat przed naszą. Było to w roku 1787 i nikomu się jeszcze nie śniło o związkach partnerskich gejów i lesbijek, a co dopiero o nazywaniu ich małżeństwami. Homoseksualizm, nawet jeśli go czasem tolerowano, jeszcze przez prawie 200 kolejnych lat uważany był za zboczenie, chorobę, a w najlepszym wypadku za zachowanie odległe od normy.

Nic więc dziwnego, że twórcom amerykańskiej ustawy zasadniczej nie przyszło do głowy, aby zastrzec to, co dla wszystkich wówczas było oczywiste: że osoby tej samej płci nie są zdolne do zawarcia małżeństwa. Skutkiem tego dziś Sąd Najwyższy USA mógł (używając pewnego wybiegu, którym była kwestia równego dostęp do ochrony prawnej) zalegalizować małżeństwa homoseksualne.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Minister Wang Yi w Warszawie. Nie jest to najlepszy adresat apeli, by Chiny wpłynęły na Putina
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Niemiecka broń zamiast reparacji. Nie tędy droga do pojednania
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Kiedy żądanie reparacji od Niemiec staje się sprzeczne z polską racją stanu?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Najnowsze wiadomości z pola walki z AfD
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Czy zamknięta granica otrzeźwi Aleksandra Łukaszenkę? Niekoniecznie
Reklama
Reklama