Jeżeli do prezydenta Andrzeja Dudy trafi wniosek o łaskę skierowany przez pełnomocnika sierżanta Tomasza Borysiewicza, a zapowiada to na portalu onet.pl Edyta Żemła, to moim zdaniem powinien on się poważnie nad nim pochylić.
Nie tylko dlatego, że rusza akcja wsparcia dla żołnierza - zbiórka podpisów na rzecz pozytywnego rozpatrzenia tego wniosku, a także, że popierają go politycy i byli generałowie m.in. Waldemar Skrzypczak.
Przypomnę, że w kolejnych latach sprawa ta przeorała myślenie o naszym udziale w misjach. Rozpętała się dyskusja o zaniechaniach, z którymi wówczas mieliśmy do czynienia, o słabości wyszkolenia żołnierzy oraz systemu dowodzenia i stanie zaopatrzenia w sprzęt. Ewidentnie sprawa ta została też wykorzystana w bieżącej grze politycznej, ze złym skutkiem dla morale armii.
Sprawa stała się też pożywką dla wielu tzw. pacyfistów, którzy uznali, że od momentu tego wydarzenia mundur polskiego żołnierza jest splamiony krwią cywilów. Od tego czasu rozpoczął się bezmyślny, niesprawiedliwy hejt skierowany wobec wszystkich uczestników misji wojskowych. Nazywano ich zbrodniarzami, okupantami, życzono śmierci.
Prezydent ma szansę przywrócić pewien porządek i pokazać, że państwo staje murem za żołnierzem, gdy realizuje on misję w jego imieniu. A w tym przypadku, co udowadnia w swoje książce „Zdradzeni" Edyta Żemła, zawiodły też instytucje państwowe. Na brak doświadczenia dowódców nałożyły się problemy ze sprzętem oraz brak rozpoznania czyli np. wsparcia ze strony SKW.