15 września poinformowano, że tama w Stroniu Śląskim została przerwana. Zniszczenie obiektu na rzece Morawce doprowadziło do tego, że masa wody skierowała się rzeką Białą Lądecką w dół zlewni Nysy Kłodzkiej, dewastując m.in. Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko. Rzecznik IMGW Grzegorz Walijewski zaznaczał wówczas, że „ogromna siła niszczy budynki”. - Na nagraniach widać, że jeden z budynków Stroniu Śląskim jest po prostu burzony przez wodę, ta woda go zmiata i go nie ma – mówił. „W Stroniu Śląskim doszło do zerwania mostu, przez miasto przechodzi duża fala wody. Żołnierze wspierający miejscową ludność mają odciętą lądową drogę powrotną. Wielu mieszkańców wymaga ewakuacji z dachów swoich domów” - pisały w mediach społecznościowych Wojska Obrony Terytorialnej.
Do awarii tamy doszło 15 września o godzinie 10:35. Doniesienia o coraz gorszym stanie zapory mieszkańcy potwierdzali natomiast od godziny 11:00. Wody Polskie oficjalnie potwierdziły informację o zniszczeniu tamy po godzinie 13:00, czyli ponad 2,5 godziny później. Dlaczego?
Czytaj więcej
Tama w Stroniu Śląskim została przerwana i woda zmierza rzeką Biała Lądecka w dół zlewni Nysy Kłodzkiej. Poważne zagrożenie dla miast położonych nad tymi rzekami - podał serwis informacyjny TVP3 Wrocław.
Wody Polskie potwierdziły informację o awarii tamy w Stroniu Śląskim ponad dwie godziny po jej zniszczeniu. Dlaczego?
Jak wyjaśniły Wody Polskie, informację o awarii tamy podano tak późno ze względu na brak łączności telefonicznej. Burmistrz Kłodzka Michał Piszko twierdzi jednak, że telefony przed południem działały, podobnie zresztą jak Internet. W rozmowie z RMF FM Piszko powiedział, że „nie daje wiary tym argumentom”, zaznaczając, iż w sieci jeden z mieszkańców opublikował zdjęcie nagranie pękniętej zapory. Znaleźć się miało ono w Internecie jeszcze przed oficjalnym komunikatem. - Mam żal – nie tylko ja i mieszkańcy – że ta informacja nie została przekazana w prawidłowy sposób odpowiednim służbom - podkreślił.
Jak zaznaczył w rozmowie z RMF FM burmistrz Kłodzka, ze względu na to, że sieć działała, Wody Polskie mogły powiadomić również Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego drogą internetową. - Jakbym dostał tę informację 2-3 godziny wcześniej, to bym ruszył ze wszystkimi dostępnymi siłami i środkami jakie mamy, nie tylko SMS-owymi, z informacją do mieszkańców: "słuchajcie, idzie fala powodziowa z tamy ze Stronia i natychmiast się ewakuujcie". Na szczęście u mnie (w mieście) nikt nie utonął - powiedział Michał Piszko.