Wizyta Ursuli von der Leyen we Wrocławiu. Jak Komisja Europejska może pomóc Polsce?

Krótka wizyta szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen we Wrocławiu ma przede wszystkim znaczenie polityczne.

Publikacja: 19.09.2024 18:00

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen (3P), premier RP Donald Tusk (2P), premier

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen (3P), premier RP Donald Tusk (2P), premier Czech Petr Fiala (tyłem-L), premier Słowacji Robert Fico (tyłem-P) oraz kanclerz Austrii Karl Nehammer (P) podczas spotkania we Wrocławiu

Foto: PAP/Maciej Kulczyński

Trzy godziny: tyle zaplanowała w czwartek późnym popołudniem Niemka na spotkania w stolicy Dolnego Śląska z premierami Polski, Czech i Słowacji oraz kanclerzem Austrii. Zależało na tym przede wszystkim szefowi polskiego rządu, który z poprawy relacji z Brukselą po latach bezustannych konfliktów z Unią za czasów PiS uczynił jeden z głównych celów swojego powrotu do krajowej polityki. Chodziło więc o pokazanie, że w chwili próby europejska centrala nie zawiodła.

Rozbudzanie nadmiernych oczekiwań może jednak okazać się ryzykowne. Belgia do dziś podnosi się z powodzi, która nawiedziła ją w czerwcu 2002 roku. Koszt zniszczeń ocenia na 2,8 mld euro, podczas gdy środki, które otrzymała z unijnego Funduszu Solidarności, szacuje na 90 mln euro. Czyli jakieś 3 proc. strat.

Czytaj więcej

Powodziowy miniszczyt Unii Europejskiej we Wrocławiu

Bruksela, inaczej niż stolice narodowe nie może się zadłużać

W przypadku Polski proporcje mogą okazać się podobne. Na 0,5 proc. PKB oceniał dla „Rz” zniszczenia spowodowane powodzią główny ekonomista Santander Bank Polska Rafał Benecki. To około 4 mld euro. Fundusz Solidarności może zmobilizować 1,5 mld euro rocznie – ale dla wszystkich krajów Unii poszkodowanych przez katastrofy naturalne. A więc choćby także dla trawionej teraz przez pożary Portugalii. 

Inaczej niż w przypadku rządów narodowych Unia nie może się zadłużać. Takie zobowiązania zaciągnęła tylko raz – dla pokrycia skutków pandemii. To była jednak wyjątkowa sytuacja, na którą zgodziła się kanclerz Angela Merkel. Teraz się nie powtórzy. Wygospodarowanie dodatkowych środków z Funduszu Solidarności dla Polski jest więc możliwe, tylko jeśli ktoś inny odda przyznaną mu dotację z innej części budżetu UE. Coś, co można raczej z góry wykluczyć. 

Inna forma pomocy UE to zgoda na przesunięcie środków z Funduszy Strukturalnych czy Krajowego Planu Odbudowy. Jest ona właściwie przesądzona. Minister polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ocenia, że nasz kraj mógłby w ten sposób wygospodarować nawet 3,5 mld zł, czyli jakieś 20 proc. szacowanych kosztów powodzi. Tyle że chodzi o środki już przyznane Polsce, a nie nowe fundusze. Mechanizm zakłada więc, że Warszawa rezygnuje z projektów infrastrukturalnych czy aktywizacji zawodowej w jakimś regionie, aby wesprzeć obszary dotknięte kataklizmem. 

Unia wraz z resztą świata zasadniczo przegrała walkę ze zmianą klimatu

Niedostosowanie budżetu Unii do skutków kataklizmów naturalnych będzie coraz większym problemem. Mówi o tym komisarz ds. rozwoju Janez Lenarcic. Wskazał, że o ile w latach 80. XX wieku straty te wynosiły w krajach obecnej UE ok. 8 mld euro rocznie, o tyle teraz jest to 50 mld euro rocznie. A będzie coraz więcej, bo zjednoczona Europa, podobnie jak cały świat, zasadniczo przegrała walkę o powstrzymanie zmian klimatycznych. W niedawnym raporcie unijni audytorzy wątpią, aby udało się osiągnąć do 2030 roku zakładane ograniczenie o 55 proc. emisji gazów cieplarnianych w stosunku do stanu z 1990 r., skoro idzie na to ledwie 10 proc. zakładanych inwestycji. Od wyśrubowanych norm ekologicznych dla rolników po zakaz sprzedaży aut spalinowych: Bruksela wycofuje się z kolejnych „zielonych” reform, bo są one tak kosztowne, że przyczyniają się do sukcesu populistycznych ugrupowań nacjonalistycznych. A przejęcie władzy przez te ostatnie jest bardziej bezpośrednim zagrożeniem niż zmiana klimatu. Przynajmniej tak się dziś wciąż wielu wydaje. 

Trzy godziny: tyle zaplanowała w czwartek późnym popołudniem Niemka na spotkania w stolicy Dolnego Śląska z premierami Polski, Czech i Słowacji oraz kanclerzem Austrii. Zależało na tym przede wszystkim szefowi polskiego rządu, który z poprawy relacji z Brukselą po latach bezustannych konfliktów z Unią za czasów PiS uczynił jeden z głównych celów swojego powrotu do krajowej polityki. Chodziło więc o pokazanie, że w chwili próby europejska centrala nie zawiodła.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Klęski żywiołowe
Płonie dawna fabryka mebli w Sulechowie. Kłęby dymu nad miastem
Klęski żywiołowe
Jakie zabytki zniszczyła powódź na południu Polski?
Klęski żywiołowe
Klienci i pracownicy galerii handlowej w Krakowie ewakuowani. Wybuchł pożar
Klęski żywiołowe
Pożar w technikum gastronomicznym. Ok. 450 osób musiało się ewakuować