Minister finansów powinien nie tylko wydać interpretację w ciągu sześciu miesięcy, ale także zadbać o to, by dotarła w tym czasie do pytającego. Jeśli otrzyma on odpowiedź później, to będzie dla niego ważne stanowisko przedstawione we wniosku - wynika z wczorajszego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (sygn. III SA/Wa 1117/07).
Sprawa dotyczyła niemieckiego banku, który kupował w Polsce obligacje Skarbu Państwa. Chciał, aby odsetki były opodatkowane na korzystnych zasadach przewidzianych dla umów pożyczek. Minister nie zgodził się z takim stanowiskiem. I tak jednak stało się ono obowiązujące (tzw. milcząca interpretacja), ponieważ sąd uznał, że interpretacja nie została wydana w terminie.
Można zrozumieć, że urzędy skarbowe miały problemy z terminowym wydawaniem interpretacji (od 1 lipca nie jest to już ich zadanie), ale opóźnienia ministra finansów trudno wytłumaczyć. Odpowiada on bowiem tylko napytania dotyczące umów międzynarodowych. Ponadto na odpowiedź ma aż pół roku, czyli dwa razy więcej niż urzędy skarbowe.
Problem nieprawidłowych doręczeń pojawił się kilka miesięcy temu, kiedy WSA w Warszawie zaczął uchylać wszystkie interpretacje urzędów skarbowych, jeśli nie dotarły do wnioskodawcy w ciągu trzech miesięcy. W ten sposób kończy się znaczna część spraw. Urzędy, przekonane, że w ciągu trzech miesięcy muszą jedynie wydać decyzję, często robiły to ostatniego dnia. Nie miały więc szans na ich doręczenie w terminie.
Cały problem związany jest z interpretacją art. 14b § 3 ordynacji podatkowej. Zgodnie z tym przepisem w razie niewydania interpretacji przez organ w terminie trzech miesięcy od dnia otrzymania wniosku uznaje się, że organ ten jest związany stanowiskiem podatnika, płatnika lub inkasenta zawartym we wniosku.