– Nie jest dobrym obyczajem korzystanie z efektu czyjejś pracy. A tak się dzieje przy bezprawnym naruszaniu praw autorskich podczas przeglądów prasy w stacjach telewizyjnych i kopiowaniu przez portale internetowe artykułów i zdjęć – podkreśla prof. Ewa Nowińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zakazuje naruszania dobrych obyczajów i działań sprzecznych z prawem. Wydawcy mogą także korzystać z jej przepisów, twierdzi profesor.
Małgorzata Darowska, radca prawny z kancelarii Salans, uważa, że Internet nie jest przestrzenią poza prawem. Firmy wydawnicze, które decydują się na dochodzenie swoich praw wobec naruszycieli, mogą się domagać: zaniechania naruszania, usunięcia jego skutków, naprawienia szkody, wydania uzyskanych korzyści, zamieszczenia w prasie ogłoszenia.
– Przychodem do opodatkowania nie są przychody wynikające z czynności, które nie mogą być przedmiotem prawnie skutecznej umowy, m.in. z kradzieży, jaką jest naruszenie praw autorskich, albo z prostytucji. Tak interpretują przepisy obrońcy naruszycieli. Jednak urzędy skarbowe posługują się inną wykładnią. Twierdzą, że opodatkowaniu nie podlegają czynności cywilnoprawne, ale ich skutki – wyjaśnia mec. Michał Zdyb, doradca podatkowy ze spółki ATAC Audytorzy i Partnerzy. Naruszyciele muszą wiedzieć, że nie zapomną o nich urzędy skarbowe.
Sebastian Kawczyński, prezes spółki Plagiat. pl, zwraca uwagę na firmy internetowe, dla których elementem modelu biznesowego jest publikowanie informacji niewytworzonych we własnym zakresie. – W walce z takimi firmami pomocne jako dowody mogą być raporty porównawcze generowane przez Plagiat. pl – wyjaśnia prezes.
– Tempo rozwoju Internetu spowodowało, że firmy nie miały szans na dostosowanie się do zmian – podkreślał Jarosław Sobolewski, dyrektor generalny IAB Polska.