Na śniadanie nie zjadł trawy,
Ciągle stroni od zabawy".
Natomiast nie stronili od zabawy z udziałem łosia nasi antenaci, czyniąc z niego kulminacyjny punkt biesiady. Stanisław Czerniecki, nadworny kucharz Lubomirskich, w wydanej w 1682 r. książce kucharskiej (najstarszej w Polsce) „Compendium ferculorum albo zebranie potraw", zalicza łosia do arystokracji dziczyzny: „Weźmij świeżego żubra albo łosia, jelenia albo daniela, sarnę albo dzika, kozę..." (kolejność świadczy o hierarchii). Albo: „Łosi comber w sztuki rąbany ma być tak gotowany jak jeleni [...], nacedziwszy rosołem i octem...".
Łosie nadawały się nie tylko do rondla i na ruszt. Kolet, czyli wojskowy kaftan z łosiowej skóry, wszedł do powszechnego użytku od czasu wojny trzydziestoletniej i dopiero w XIX wieku zastąpił go ubiór sukienny. Łosiowe spodnie, buty, rękawice to była – dla niebiednych – moda i wygoda. Obecnie garderobiany aspekt łosia jest już w zasadzie wspomnieniem, natomiast wygoda przemieniła się w niewygodę: „To piękne zwierzę o godnym wyglądzie budzi mój podziw i sympatię, mimo że w Szwecji, gdzie jakiś czas mieszkałem, jest podobno wciąż najczęstszą przyczyną wypadków drogowych" – pisze prof. Jerzy Bralczyk w książce „Zwierzyniec". Nie trzeba bywać w Szwecji, aby mieć drogowe spotkanie I stopnia z łosiem.
Przykłady? Północne Mazowsze, gmina Zatory między Pułtuskiem a Wyszkowem, połowa grudnia 2021 r., 150 metrów od szosy – stadko łosi, pięć osobników, spokojnie pasie się na polu oziminy; kierowca auta, który je mija, jest zachwycony, właściciel pola – wściekły.