Przedwyborczy gest polskiego rządu na rzecz Kremla

Decyzja o zakazie importu produktów rolnych z Ukrainy niewiele pomoże polskim rolnikom i konsumentom, za to przysłuży się do osłabienia pozycji Ukrainy w negocjacjach z Rosją.

Publikacja: 17.04.2023 03:00

Eksport ukraińskiej żywności do UE wzrósł z 7,8 mln ton w 2021 r., do blisko 16 mln ton w 2022 r.

Eksport ukraińskiej żywności do UE wzrósł z 7,8 mln ton w 2021 r., do blisko 16 mln ton w 2022 r.

Foto: SERGEY BOBOK / AFP

Eksperci nie mają złudzeń, że pospiesznie wprowadzony w sobotę zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy nie tylko nie rozwiąże problemów polskich rolników, nie przyniesie ulgi konsumentom, ale też stworzy pole do nowych konfliktów – z Unią Europejską i Ukrainą.

– Uważam, że protesty rolników były w dużej mierze podyktowane tym, że nie sprzedali oni swojego zboża w odpowiednim momencie. Oczywiście, ceny mogły być czasem niższe z powodu zboża z Ukrainy, ale nie jest to skala, w jakiej było to przedstawiane – mówi „Rz” Jakub Olipra, starszy ekonomista Credit Agricole. – Teraz byłbym ostrożny z twierdzeniem, że dzięki blokadzie ceny wystrzelą w górę. One zależą od tego, co dzieje się na światowym rynku, spadały nawet w Rosji – dodaje.

Czytaj więcej

Krzysztof Adam Kowalczyk: Antyukraińskie embargo

Olipra zwraca też uwagę, że w sytuacji, gdy rzuca się koło ratunkowe rolnikom, jednocześnie uwalnia się impulsy proinflacyjne. – W piątek GUS poinformował, że dynamika inflacji cen żywności w marcu pozostała na poziomie z lutego: 24 proc. r./r. Ta dynamika będzie się obniżać, ale w warunkach tego zakazu, będzie się to działo wolniej – wskazuje nasz rozmówca.

Szok i niedowierzanie

Nie wiadomo, w jakim stopniu blokada zadowoli zatem polskich rolników. Wiadomo jednak, jakie emocje zapanowały w biznesie po obu stronach polsko-ukraińskiej granicy: szok, niedowierzanie, oburzenie. – Rozporządzenie o zakazie wwozu do Polski produktów z Ukrainy jest dla naszych ukraińskich partnerów ogromnym zaskoczeniem. Ukraińcy raczej oczekiwali zapowiadanego wcześniej spotkania ministrów rolnictwa obydwu krajów i partnerskich, merytorycznych uzgodnień w sprawie listy produktów, które mogą być przedmiotem ograniczeń w wymianie handlowej – opowiada nam Jacek Piechota, szef Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Czytaj więcej

Zamach PiS na Unię Europejską. Zakaz importu zbóż łamie dwa akty prawne

– Zamiast tego Kijów otrzymał zakaz wprowadzania na rynek obszernej listy towarów, nawet takich, które wcześniej nie były przedmiotem sporów czy kontrowersji, jak wino czy miód. Szok jest tym większy, że wiele ograniczeń i zakazów uderza w polskich przedsiębiorców: przed chwilą otrzymałem informację od jednego z nich, który reeksportuje ukraiński miód m.in. do USA i Kanady. Utknął z kontenerami pełnymi towaru na granicy, nie dostał nawet zezwolenia na tranzyt do portu w Gdańsku. A przecież wcześniej sporym wysiłkiem uzyskał niezbędne certyfikaty i pozwolenia na wszystkich rynkach – opowiada Piechota.

Dziś te certyfikaty nie zdadzą się na nic, na dodatek zamówione produkty – zwłaszcza zboże, ale nie tylko – po kilku tygodniach na granicy (blokada obowiązuje do 30 czerwca) – będą się nadawać wyłącznie do utylizacji.

Podobnie jak nasza polityka w oczach Brukseli. – To gaszenie pożaru za pomocą benzyny – kwituje gorzko w rozmowie z „Rz” prof. Andrzej Kowalski, ekonomista i były szef Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. – Najpierw walczymy o otworzenie granic UE, a później bez uprzedzenia je zamykamy. Trzeba było uzgodnić warunki, gdy negocjowaliśmy tę liberalizację, a nie ogłaszać z butą, że będziemy hubem Ukrainy na świat – wytyka. Co gorsza, otworzyliśmy granice dla wszystkich towarów, co skutkowało czasem napływem produktów fatalnej jakości – teraz zamykamy je dla wszystkich towarów, w tym produktów spełniających unijne wymogi jakościowe.

Czytaj więcej

Polska wstrzymuje przywóz zboża z Ukrainy. Jest reakcja Komisji Europejskiej

Europejskie okienko

Dla Ukrainy będzie to nie tylko szok, ale i mocny cios. Jak – na bazie danych Eurostatu – wylicza Ośrodek Studiów Wschodnich, wojna spowodowała dwukrotną zwyżkę importu ukraińskiej żywności do UE. Zwłaszcza dotyczy to zbóż, których sprzedaż wzrosła z 7,8 mln ton w 2021 r. do blisko 16 mln ton rok później. Eksport produkcji rolno-spożywczej miał kluczowe znaczenie dla Ukrainy przed rosyjską agresją, ale potem jego rola jeszcze się zwiększyła. W 2021 r. jego wartość wyniosła 27,7 mld dol., a w 2022 r. – 23,4 mld dol., lecz wówczas stanowiła już 53 proc. całości sprzedanych towarów.

Największa część unijnego importu z Ukrainy przypada na zboża i rośliny oleiste. Najwięcej zboża trafiło w zeszłym roku do Hiszpanii – prawie 4,5 mln ton, rok wcześniej było go niespełna 2,6 mln ton. Na drugim miejscu był Polska: do nas trafiło prawie 2,5 mln ton. To jednak potężny wzrost w porównaniu z 2021 r., kiedy trafiło do nas 0,06 mln ton tego zboża. Na kolejnych miejscach znalazły się Holandia i Włochy.

Czytaj więcej

Jak Putin rozładował ukraińskie zboże w Polsce, czyli państwo na tarczy

W przypadku roślin oleistych największy import notuje Bułgaria: blisko milion ton, podczas gdy w 2021 r. było to 0,06 mln ton. Dalej są Rumunia (0,83 mln ton w 2022 r., po 0,006 mln ton w 2021 r.) oraz Polska – 0,81 mln ton w ub.r., po 0,1 mln ton w 2021 r.

Abstrahując od tego, jak wielkim wsparciem było w czasie wojny to europejskie „okienko” dla produktów rolnych, Kijów został właśnie osłabiony w negocjacjach z Kremlem. – Dużo teraz zależy od decyzji innych członków UE: jeśli oni wprowadzą blokady, Ukraina będzie zdana na eksport przez Morze Czarne. A ponieważ porozumienie zbożowe zostało przedłużone jedynie na dwa miesiące, do 18 maja, i jest obecnie renegocjowane, polska blokada znacząco zwiększa siłę negocjacyjną Rosji – podkreśla Olipra.

Eksperci nie mają złudzeń, że pospiesznie wprowadzony w sobotę zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy nie tylko nie rozwiąże problemów polskich rolników, nie przyniesie ulgi konsumentom, ale też stworzy pole do nowych konfliktów – z Unią Europejską i Ukrainą.

– Uważam, że protesty rolników były w dużej mierze podyktowane tym, że nie sprzedali oni swojego zboża w odpowiednim momencie. Oczywiście, ceny mogły być czasem niższe z powodu zboża z Ukrainy, ale nie jest to skala, w jakiej było to przedstawiane – mówi „Rz” Jakub Olipra, starszy ekonomista Credit Agricole. – Teraz byłbym ostrożny z twierdzeniem, że dzięki blokadzie ceny wystrzelą w górę. One zależą od tego, co dzieje się na światowym rynku, spadały nawet w Rosji – dodaje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Handel
Wojna cenowa cieszy konsumentów, ale coraz mocniej uderza w firmy handlowe
Handel
"Podejmiemy niezbędne kroki". Chiny reagują na cła nakładane przez USA
Handel
Shein w ogniu krytyki. Zatrudnieni w fabrykach wciąż pracują 75 godzin tygodniowo
Handel
Wojna Lidla i Biedronki zahamowała wzrost cen. VAT klientom nie straszny
Handel
Pożar Marywilskiej 44: znika ważny punkt zaopatrzenia sklepów