Branża odzieżowa została mocno poszkodowana pandemią: 2020 r. oznaczał załamanie sprzedaży nawet o 40 proc. Odrabianie strat trwa, 2021 r. przyniósł wzrost sprzedaży o 21 proc. i nawet pierwsze półrocze 2022 r. z 13-proc. wzrostem było powodem do optymizmu – wynika z globalnego raportu firmy doradczej McKinsey.
Kolejny trudny rok
Jednak kondycja sektora, w ślad za zmianą zwyczajów zakupowych, załamuje się. Wszystko to jest efektem zarówno wojny w Ukrainie, jak i rekordowej inflacji na wielu rynkach czy kryzysu energetycznego. W efekcie 85 proc. dyrektorów z globalnych firm odzieżowych spodziewa się, iż problem inflacji nie zniknie, a 56 proc. oczekuje, iż 2023 r. będzie pod względem sprzedaży słabszy. Na 2022 r. takie oczekiwania miało tylko 9 proc., co pokazuje skalę zmian.
W efekcie firma przewiduje w raporcie, że sprzedaż w Europie w 2023 r. spadnie nawet o 4 proc., po 7–9-proc. spadku w obecnym półroczu. W wariancie najbardziej optymistycznym na przyszły rok rynek urośnie o 1 proc. Z kolei w USA czy Chinach prognozy są najbardziej optymistyczne, choć nadal mowa o góra kilkuprocentowych wzrostach, np. w USA. Ponieważ jednocześnie ceny są na rekordowo wysokim poziomie, to rynek w ujęciu ilościowym i tak się kurczy.
Polskie firmy na taki scenariusz też się szykują. – Biorąc pod uwagę obecne warunki rynkowe, czyli wzrost cen energii, paliw i żywności, czyli podstawowych kosztów życia, spodziewamy się ograniczania wydatków konsumenckich. Przygotowaliśmy się na spadek sprzedaży w kolejnych miesiącach i odpowiednio wcześnie postanowiliśmy ograniczyć nasze koszty oraz wolumen towarowy, by dostosować go do nadchodzących zmian – mówi Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP, właściciela marek Reserved, House czy Mohito.