Niedawno Rafał Brzoska, twórca InPostu, wezwał na naszych łamach biznes do stworzenia wraz z funduszami amerykańskimi funduszu wsparcia inwestycji w Ukrainie – mimo wojny. Sam wykłada 100 mln euro. Co pan sądzi o tej inicjatywie?
Bardzo dobra, zwłaszcza teraz. Tego lata zasadniczo zmieniła się narracja i zanikły rozmowy o wielkich pieniądzach dla Ukrainy. A my musimy znaleźć sposób na budowę naszej odporności. Nie tylko po to, by utrzymać się tu, gdzie jesteśmy, ale także, by móc długoterminowo prowadzić wojnę, nawet jeśli dojdzie do dramatycznej zmiany w wyniku wyborów w USA.
Jak ograniczyć ryzyko strat inwestorów w wyniku rosyjskich bombardowań?
Jest już kilka instrumentów, np. MIGA, problem raczej w tym, że nie ma zbyt wielu projektów, które miałyby to ryzyko ponosić. Potencjał dla inwestycji funduszy będzie rósł, ale na razie mało jest biznesów gotowych, by w nie inwestować. Wiele zostało zniszczonych i trzeba je rozwijać od nowa. Oczywiście są pomysły inwestycji w produkcję zbrojeniową, ale ich powodzenie zależy od tego, kto za nią zapłaci – UE, USA? Budżet ukraiński będzie obciążony przez wiele lat… Jest wielu chętnych do inwestycji w ukraińskie rolnictwo, ale nie wiem, jaki byłby u was odbiór, gdyby polski biznes się w nie zaangażował.
Akurat dla polskich firm to dobry pomysł. Jeśli one nie zainwestują, zrobi to ktoś inny. Obudzą się z silną konkurencją odbierającą im rynek w Europie – tak jak teraz polscy transportowcy. Ukraina ma tanią siłę roboczą i duże zasoby, dlatego zamiast stać z boku…
…lepiej być uczestnikiem.
Jaka jest sytuacja finansowa Ukrainy? W USA ciągle brak decyzji o kolejnym wielkim wsparciu, w UE 50 mld euro dla Kijowa zablokowały Węgry. Jak długo wasz kraj wytrzyma bez tego zastrzyku pieniędzy?
Pamiętajmy, że owe 50 mld euro zaplanowano na lata, z czego na 2024 r. wstępnie 9 mld euro. Ukraińskie Ministerstwo Finansów ocenia, że potrzebujemy 18 mld euro. Jesteśmy absolutnie pewni, że pomimo działań Węgier UE zdecyduje się na to finansowanie. Co do USA sprawy się skomplikowały, ale jest jasne, że administracja prezydenta Bidena angażuje się w zapewnienie pieniędzy i decyzja, jak myślę, zostanie podjęta w styczniu, może w lutym. Zresztą nie jesteśmy w sytuacji rozpaczliwej. Wiele innych krajów się włącza z pomocą, np. Japonia. I choć każdy ma mniejszy wkład, to łączna suma jest znaczna. Mamy też duże rezerwy dewizowe ok. 39 mld dol., co starczy na ponad pięć miesięcy importu. Nie jesteśmy więc w sytuacji rozpaczliwej, choć ta zmiana nastroju [wokół Ukrainy – red.] jest rozczarowaniem, zwłaszcza dla przywódców kraju, którzy – jak mówiłem pół roku temu – trzymali się narracji, że kontrofensywa będzie sukcesem i będziemy mieli ogromne finansowanie, bo dostaniemy rosyjskie rezerwy walutowe. Teraz władze zmieniają swoją ocenę rzeczywistości. Na niedawnej konferencji prezydent Zełenski wyglądał na przygnębionego. Jego popularność maleje, a generała Załużnego [naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy – red.] rośnie i jest już większa. To wywiera presję.
Zwycięska narracja się skończyła. Ale finansowo dajemy radę. Osobiście oczekuję, że w 2024 r. będziemy raczej dobrze finansowani, od 2025 sytuacja może być inna.