Słowa prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego szybko tracą ostatnio ważność. W lipcu mówił, że po wakacjach możliwa jest ostrożna obniżka stóp procentowych, ale pod warunkiem, że inflacja zmaleje poniżej 10 proc. Dwa miesiące później Rada Polityki Pieniężnej z prezesem NBP na czele dokonała gwałtownego cięcia stóp choć warunek jakiejkolwiek obniżki nie został spełniony. Po tej zaskakującej decyzji prof. Glapiński tłumaczył, że była konieczna, bo przy niezmienionych nominalnych stopach procentowych malejąca inflacja prowadzi do wzrostu realnych stóp. Polityka pieniężna, jak przekonywał, stała się więc zbyt restrykcyjna i zaczęła mrozić gospodarkę, która i bez tego słabnie w tandemie z gospodarką strefy euro. Kilka dni temu prezes NBP precyzował, że wszystkie dane z polskiej gospodarki, które ukazały się w ostatnich tygodniach, sugerują, że zarówno inflacja, jak wzrost PKB, będą niższe niż wskazywały lipcowe prognozy analityków z NBP. I ta ocena jest już nieaktualna.